Kiedy mieszkałem w Libanie mogłem mieć sześć, może siedem lat. W tamtym czasie kraj był zrujnowany przez wojnę, a morderstwa stały się rzeczą zwyczajną i dosyć częstą. Pamiętam, że w szczególnie ciężkich chwilach, kiedy bombardowanie trwało non-stop, siedziałem w domu naprzeciw telewizora, oglądając bardzo dziwny program.
Był to program dla dzieci, który trwał około 30 minut i zawierał dziwaczne, złowieszcze obrazy. Do dnia dzisiejszego wierzę, że była to próba mediów, aby utrzymać dzieciaki w domu i je sobie podporządkować, ponieważ morał każdego odcinka krążył wciąż wokół tych samych idei. Rzeczy takie jak: "niegrzeczne dzieci chodzą późno spać", "niegrzeczne dzieci trzymają ręce pod kołdrą kiedy śpią", "niegrzeczne dzieci kradną jedzenie z lodówki w środku nocy". Były one bardzo dziwne, a w dodatku wszystko po arabsku. Niewiele z napisów rozumiałem, ale w większości przekaz obrazkowy był łatwy do zrozumienia.
Jednak rzeczą, która najbardziej utkwiła mi w pamięci, była scena końcowa. Mniej więcej taka sama w każdym odcinku. Kamera zbliżała się do starych i zardzewiałych, zamkniętych drzwi. Podczas przybliżania, dzikie a niekiedy nawet agonalne krzyki stawały się co raz głośniejsze. Było to straszne, biorąc pod uwagę to, że pojawiały się w programie dla dzieci.
Wtedy na środku ekranu pojawiał się napis po arabsku:
"Tutaj trafiają niegrzeczne dzieci."
Następnie wszystko zaczynało zanikać, oznaczając koniec odcinka.
28 maj 2013
24 maj 2013
KOSZMAR HOTELOWY
Całe życie miewam durne sny, szczególnie, kiedy jestem zmęczony. Czasami śnię, że zostaję porwany i przeprowadza się na mnie testy... Ale sny, które najbardziej mnie przerażają to takie, po których budzę się z uczuciem, że część mnie nadal śpi. Jakby jakiś element snu wciąż był żywy w mojej głowie. To uczucie zawsze mnie przeraża.
22 maj 2013
What is the deepest you have gone in the internet?
Everybody knows that if you surf the web long enough, you’ll see some pretty sick shit. This is especially true if you intentionally dwell into the dark underbelly of the internet. I’ve seen quite a few things I d on’t care to admit to, but one thing that I’ll always remember is a site called “normalpornfornormalpeople.com”. The first strange thing about the site was that I didn’t find it by actually looking for it. It was e-mailed to me by someone I didn’t know. The e-mail was as follows:
“Hi there found this site is very nice thought u might like normalpornfornormalpeople.com pass it on, for the good of mankind” Pretty standard issue chain letter, although the url and the last remark really piqued my curiosity. I was having a very boring day when I got this, so I made sure my anti-virus was working and then I clicked on it. It was a very average, very generic looking site. It gave the impression that the creators just BARELY gave a shit about making it look professional. The author seemed to have a very tenuous grasp on English, and on the front page was a long, boring, and incoherent rant that I don’t remember or have saved.
“Hi there found this site is very nice thought u might like normalpornfornormalpeople.com pass it on, for the good of mankind” Pretty standard issue chain letter, although the url and the last remark really piqued my curiosity. I was having a very boring day when I got this, so I made sure my anti-virus was working and then I clicked on it. It was a very average, very generic looking site. It gave the impression that the creators just BARELY gave a shit about making it look professional. The author seemed to have a very tenuous grasp on English, and on the front page was a long, boring, and incoherent rant that I don’t remember or have saved.
16 maj 2013
Minecraft stalker
I love playing Minecraft. I don’t join servers to play the RPGs, zombie survival games, or to build cities with friends – I like to just play on my own and explore infinitely unique terrain. So lately I’ve been trying to find a fortress and reach The End, and this means building satellite houses far away from my own to expand my search radius.
The second house I built is in a mountainous region covered in depressing bluish grass. One day I started killing a few cows for food in preparation for a trek back to my primary home. After I gathered the cow hide and raw beef, I saw a skeleton archer under a large oak, staring at me. I didn’t think much of it at the time, but its head followed me wherever I walked for a solid minute. The tree it stood under was right on top of my underground home, and when I went inside I kept hearing the clinking of the skeleton’s bones as it walked around. I didn’t make anything of this until I realized that wherever I walked, the clinking was right over my head. I chalked it up to a glitch.
I returned to my original home for more mining, but after a few days I went back to my home in the drab hills for some redecorating. As soon as I opened the door, something felt wrong. Everything looked like it was in the right place, but the walls just seemed off. The only thing I could think of was that the paintings might have changed around. I rearranged them and made a mental note of which ones I had placed and where they were positioned. Even if they had changed, I thought, it was probably some kind of loading bug.
The second house I built is in a mountainous region covered in depressing bluish grass. One day I started killing a few cows for food in preparation for a trek back to my primary home. After I gathered the cow hide and raw beef, I saw a skeleton archer under a large oak, staring at me. I didn’t think much of it at the time, but its head followed me wherever I walked for a solid minute. The tree it stood under was right on top of my underground home, and when I went inside I kept hearing the clinking of the skeleton’s bones as it walked around. I didn’t make anything of this until I realized that wherever I walked, the clinking was right over my head. I chalked it up to a glitch.
I returned to my original home for more mining, but after a few days I went back to my home in the drab hills for some redecorating. As soon as I opened the door, something felt wrong. Everything looked like it was in the right place, but the walls just seemed off. The only thing I could think of was that the paintings might have changed around. I rearranged them and made a mental note of which ones I had placed and where they were positioned. Even if they had changed, I thought, it was probably some kind of loading bug.
14 maj 2013
rigby.avi
11 maj 2013
The Family Portrait
Recently at the art gallery I work at they had a new exhibition for local artists. It was the usual sort of thing; substandard paintings that only got a shoo-in because they were from the local community, paintings of local people and places and so forth. It was my job to decide which paintings got put on display, which entailed me sorting through around a hundred of these awful excuses for art. There was one, though, that really caught my attention. Unlike the others it was not of a local scene or a local person; it was of a family. A father in a suit sitting in a chair, his dutiful wife behind him and his young son and daughter at his feet.
By the looks of their clothes they were from the 19th century, typically dressed for a middle class family of that period. Two things struck me about the painting; firstly the attention to detail and the quality of the artwork was impeccable (almost photogenic) and secondly was the shiver it sent down my spine. The people in the portrait had this eerie, gaunt look to them, and expressions that were so blank they looked almost dead. The painting had no artists name attached to it, and Molly from reception had said that she couldn't recall anybody sending it in. I decided then that instead of putting the painting on display I would take it home with me; after all it had no name attached to it so nobody was going to miss it were they?
By the looks of their clothes they were from the 19th century, typically dressed for a middle class family of that period. Two things struck me about the painting; firstly the attention to detail and the quality of the artwork was impeccable (almost photogenic) and secondly was the shiver it sent down my spine. The people in the portrait had this eerie, gaunt look to them, and expressions that were so blank they looked almost dead. The painting had no artists name attached to it, and Molly from reception had said that she couldn't recall anybody sending it in. I decided then that instead of putting the painting on display I would take it home with me; after all it had no name attached to it so nobody was going to miss it were they?
4 maj 2013
Strangled Red
Po internecie krąży wiele historii o zhackowanych grach Pokemon. Niektóre nawet gustowne - jak na przykład ta, w której jako startera dostaje się ducha.
Bywają też niedorzeczne; głupie opowiadania o ludziach, którzy umierają od gry, albo, że gra zaczęła z nimi rozmawiać. Boże, czy twórcy tych historyjek nie wiedzą, że posunięcie się za daleko czasami psuje cały efekt? Ach, zaczynam odbiegać od tematu.
Dorastałem, interesując się takimi przerobionymi gierkami, które czasami pojawiały się w sklepach z używanymi rzeczami, na eBayu lub były rozdawane losowym przechodniom przez bezdomnych. Nie miałem przyjemności spotkać się z jedną z takich osób. Swoją "szczególną" kasetkę znalazłem po prostu w koszu na śmieci, gdy śmieciarka zajeżdzała pod kontener sąsiadów.
Zauważyłem wewnątrz grę, więc zapytałem się śmieciarza czy mógłbym ją zatrzymać, a on najwyraźniej nie miał z tym problemu. W końcu została wyrzucona. Oczywiście, spytałem się jeszcze sąsiadów, aby potwierdzić, że na prawdę jej nie chcą. Zdumiało ich to; wyglądali, jakby widzieli ją pierwszy raz na oczy.
Ich syn sięgnął po nią reką. Mały chłopiec, na widok Charizarda z wierzchu kasetki, wyjęczał:
"Pokemon! Ja chcę mamusiu!"
Jednak matka mu odmówiła, jako że ja byłem znalazcą. Właściwie, to nawet nie miał Gameboya, po prostu lubił Pokemony.
Bywają też niedorzeczne; głupie opowiadania o ludziach, którzy umierają od gry, albo, że gra zaczęła z nimi rozmawiać. Boże, czy twórcy tych historyjek nie wiedzą, że posunięcie się za daleko czasami psuje cały efekt? Ach, zaczynam odbiegać od tematu.
Dorastałem, interesując się takimi przerobionymi gierkami, które czasami pojawiały się w sklepach z używanymi rzeczami, na eBayu lub były rozdawane losowym przechodniom przez bezdomnych. Nie miałem przyjemności spotkać się z jedną z takich osób. Swoją "szczególną" kasetkę znalazłem po prostu w koszu na śmieci, gdy śmieciarka zajeżdzała pod kontener sąsiadów.
Zauważyłem wewnątrz grę, więc zapytałem się śmieciarza czy mógłbym ją zatrzymać, a on najwyraźniej nie miał z tym problemu. W końcu została wyrzucona. Oczywiście, spytałem się jeszcze sąsiadów, aby potwierdzić, że na prawdę jej nie chcą. Zdumiało ich to; wyglądali, jakby widzieli ją pierwszy raz na oczy.
Ich syn sięgnął po nią reką. Mały chłopiec, na widok Charizarda z wierzchu kasetki, wyjęczał:
"Pokemon! Ja chcę mamusiu!"
Jednak matka mu odmówiła, jako że ja byłem znalazcą. Właściwie, to nawet nie miał Gameboya, po prostu lubił Pokemony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)