3 wrz 2015

Allie

Był to zwykły czwartkowy dzień. Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam w kalendarz, dzisiaj były moje szesnaste urodziny! Widziałam że w całym domu czekają na mnie poukrywane prezenty, ponieważ rodzice zawsze tak robili. Na moim parapecie leżała karteczka z na której było napisane: "Wszystkiego najlepszego Chloe!!!". Na parapecie znalazłam jeszcze pudełeczko z moim imieniem. Otworzyłam je, była tam kolejna karteczka z tekstem: "Szukaj karteczek one powiedzą Ci co masz robić. Przebrałam się w moje normalne ciuchy i chciałam wyjść z pokoju, ale coś zamknęło go przede mną. Wystraszyłam się lecz pomyślałam, że to jakiś przykry żart rodziców. Szłam dalej, gdy znalazłam się już w salonie widziałam tam tort, dwa prezenty, ale nie było tam rodziców. Rozejrzałam się jeszcze po salonie i zauważyłam moje stare zdjęcie z rodzicami. Wpatrywałam się w nie i nagle pojawiła się tam twarz dziewczynki. Obrazek pękł. Pomyślałam że są to resztki mojego snu. Otworzyłam prezent. Znalazłam w nim łuk. Zawsze o taki marzyłam! Był to piękny czarno-zielono-brązowy łuk. W drugim prezencie znalazłam strzały. Przeczuwałam że stanie się coś złego. Wzięłam ze sobą łuk i strzały i wyszłam na dwór. Moje małe miasteczko było opustoszałe i zniszczone. Wryta w widok miasta pomyślałam gdzie szukać mojej mamy...Przecież miała ona swoją kawiarenkę! Pobiegłam do kawiarenki.Niestety, nikogo tam nie znalazłam. Na ladzie leżały jedynie jakieś kartki. Obróciłam je. Widniały tam jedynie odciski palców. Pomyślałam że je przeskanuje, ponieważ mój tata pracuje w policji. Szłam spokojnie, gdy nagle usłyszałam krzyk.

Obróciłam się. Nikogo tam nie było, ale gdy odwróciłam się w stronę komisariatu zauważyłam dziewczynkę. Tą samą co była na obrazku! Teraz była bardziej widoczna. Jej twarz była blada, oczy czarne bez źrenic. Miała czarne jak noc włosy. Nosiła długą szarą koszulkę zakończoną falbankami. miała też tego samego koloru sukienkę. Buty były miały kolor czarny, a z wyglądu przypominały baletki. Jej przeraźliwy krzyk aż przeszywał się przez uszy. Nagle dziewczynka zniknęła. W uchu usłyszałam tylko:" Allie...". Chwilę wryta w ziemię zastanawiałam się co się stało. Jak najszybciej szłam na komisariat. Gdy byłam już blisko zobaczyłam mężczyznę w kapeluszu i koszuli. Szybko weszłam do biura myśląc że to mój ojciec. Myliłam się. Był to zwykły wieszak na którym była powieszona koszula i kapelusz. Zasmucona zeskanowałam odciski palców. Okazało się że nie wynik był mało widoczny, ale rozczytałam co tam pisze. Było to imię tamtej dziewczynki, czyli Allie. Czemu ona zostawiła swoje odciski w kawiarence? Chyba nigdy się nie dowiem. Postanowiłam przejrzeć kamery które są umieszczone w całym mieście. Działa tylko jedna. Była tam Allie. Bujała się ona na drewnianym koniku. Szeptała: "Czekam na Ciebie...Wiem że tego chcesz...Jesteś już blisko...Wiesz gdzie mnie szukać...". Naprawdę nie wiedziałam gdzie jej szukać. Obok komputera leżała karteczka. Było na niej napisane "kościół".

Kościół był daleko od komisariatu więc postanowiłam że zabiorę klucze od motoru i nim tam pojadę. Wzięłam jeden z kluczy i poszłam szukać motoru z tą samą rejestracją. Gdy już znalazłam pojechałam do kościoła. Obok bramy leżała karteczka z tekstem:"Jesteś już blisko...". Nagle poczułam ból w ręce. Miałam rozcięty łokieć. Zatamowałam drugą ręką krew. Gdy weszłam już poza bramę zobaczyłam dzieciaka na drzewie. Prosił żebym mu pomogła. Nieopodal znalazłam drabinę zaniosłam mu ją. Dzieciak zszedł. Ręka nagle zaczęła boleć jeszcze bardziej. W głowie usłyszałam słowa: PO CO MU POMAGASZ!?!?!?. Chłopiec przedstawił mi się. Miał na imię Simon. Podarował mi skrzydełko, nóżkę, trąbkę aniołka, oraz klej. Mówił że będzie mi to potrzebne. Gdy podeszłam do drzwi kościoła. Był tam jeden cały aniołek i drugi zniszczony. Wiedziałam że mam podoklejać części do aniołka. Gdy dokleiłam części i klej zasechł drzwi się otworzyły. Zobaczyłam tam bujającego się konika. Już bez Allie. Nagle coś rzuciło we mnie wazonem. Szybko odsunęłam się. Szczątki ułożyły się w napis: "Allie jest demonem". Wszystko składa się w logiczną zagadkę. Jej blada skóra i czarne oczy. Ciekawi mnie tylko czemu uwzięła się na mnie.

Podeszłam do drzwi prowadzących do sali i pierwsze co zobaczyłam zamurowało mnie. Była tam Allie...przy ołtarzu...Bawiąca się lalkami moich rodziców. Stałam patrząc się na nią. Jej szyderczy uśmiech był przeraźliwy.
-Czemu mi to robisz?-Spytałam.
-Chcesz zobaczyć?-Odpowiedziała.
-T...tak-
-Na własne życzenie-
Zemdlałam. Obudziłam się leżąc na podłodze w małym przytulnym pokoju. Nie poznawałam go. Pokój był inny. Zabawki...żyły. Na łóżku siedziała dziewczyna. Była to Allie, ale bez czarnych oczu. Bała się. Podeszłam do niej. Chwilę porozmawiałam. Prosiła mnie abym naprawiła jej zabawkę. Zrobiłam to. Poszukałam po pokoju małej nóżki pieska. zaszyłam ją. Igłę i nić znalazłam obok nóżki. Oddałam Allie pieska. Cieszyła się. Nagle do pokoju przez ścianę wleciał

mężczyzna. Chwilę widziałam jego twarz. Wyglądał jak jakiś stwór. Ogłuszył mnie. Walnęłam o ścianę i upadłam, ale nie zemdlałam. Pięć minut później wstałam. Otrząsnęłam się i wzięłam ze sobą łuk. Wspominając o walnięciu miałam chyba guza. Wyskoczyłam za Allie i tym mężczyzną. Na zewnątrz zauważyłam że wszystko jest inne. Tak jakby... zabawkowe. Ciekaw co chciała mi przekazać Allie. Jedyne co mnie tam zdziwiło to to że był tam pomnik moich rodziców. Obok pomnika był wycinek z gazety. Pojawił się znikąd. Napisane na nim było."Kolejna osamotniona dziewczyna trafiła do sierocińca". Obok zamieszczone było zdjęcie Allie. Pewnie, dlatego jest taka zła, ale czemu jest demonem? Poszłam dalej. Na moście zrobionego z domina stał ten mężczyzna. Allie była obok. Powiedziała mi albo nawet nie szepnęła "Ratuj". Porywacz przedstawił się. Miał na imię Derestofus mówił że nie powinnam jej zobaczyć. Rzucił we mnie czymś ostrym. Trawił zrobił mi nacięcie na ranie na ręce. Bolało i to bardzo. Opadłam z bólu. Oni uciekli. Po kilku minutach poszłam dalej. Na swojej drodze napotykałam dziwne rzeczy takie jak: Kruki ze zbroją, krwiożercze "kwiatki" etc. Znalazłam kolejny wycinek z gazety. Było na nim zapisane:"Zaginięcie osieroconych dzieci. Wszystko wskazuje na porwanie." Było tam też zdjęcia. Już nie z gazety. Byłą tam znowu Allie. Ale było tam coś dziwnego. Jedna Allie była normalna bez czarnych oczu, lecz druga miała czarne oczy, ale za nią stał tamten mężczyzna. Wzięłam ze sobą zdjęcia. Odnalazłam Allie, ale ona była już przemieniona. Była demonem. Jeszcze leżała na podłodze. Podeszłam do niej. Nagle ona rzuciła się na mnie i powiedziała "Masz jeszcze szansę mnie uratować".

autorstwa Supernaturalny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz