6 lip 2014

Chatroulette

Czasami przesiaduję na Chatroulette dla zabicia czasu. Nie, żeby sprawiało mi to jakąś wielką radość, ale to jedyny sposób na kontakt z ludźmi bez wychodzenia z domu. Mam współlokatora, naprawdę fajny gość. Niestety, jego mama jest bardzo chora, więc kilka miesięcy spędzi u swojej rodziny.

Pewnego dnia, po powrocie do domu, usiadłem na łóżku i włączyłem laptopa, żeby poszperać trochę w sieci. Nie minęło wiele czasu, zanim znów znalazłem się na Chatroulette. Próbowałem ominąć tych wszystkich zboków, żeby porozmawiać z kimś normalnym. Wtedy na monitorze pojawiła się ta dziewczyna. Płakała, ale zakrywała usta dłonią, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Miałem ją pominąć – wyobrażałem sobie, że padnę ofiarą żartu i skończę na jakimś filmiku na YouTube, ale zaczęła pisać – „Proszę, pomóż mi”.
Zapytałem, co się stało. Odpowiedziała, że muszę zadzwonić na policję. Weszła do domu i zobaczyła, że ktoś się włamał. Zamknęła się w pokoju i próbowała dzwonić na policję, ale telefon był rozładowany. Wzięła laptopa z plecaka i pierwsza strona, która się włączyła to Chatroulette, a ja jestem osobą, z którą się połączyła. Nie wiedziałem, co robić. To mógł być żart, ale co, jeśli naprawdę potrzebowała pomocy? Zdecydowałem się zadzwonić na policję, ale najpierw spytałem ją o imię i adres. Miała na imię Linda. Zanim napisała adres, ja odblokowałem telefon, żeby zadzwonić i wtedy nacisnęła enter. To był MÓJ adres.

Poczułem ciarki na plecach, zrobiło mi się słabo i upuściłem telefon. Nawet nie wiecie, co poczułem kiedy usłyszałem uderzenie telefonu o podłogę z głośników komputera. Po prostu siedziałem tam i patrzyłem na nią. Błagała mnie, żebym zadzwonił. Po chwili zdecydowałem, że muszę coś zrobić. Podszedłem do drzwi z laptopem w rękach, otworzyłem je, ale nic tam nie było. Wciąż widziałem ją na swoim monitorze. Podszedłem do pokoju współlokatora. Słyszałem swoje kroki z głośników, musiała tam być. Szybkim ruchem otworzyłem drzwi i nagle usłyszałem krzyk. Cały czas patrzyłem na dziewczynę, ale kiedy otworzyłem drzwi, zasłonił ją jakiś blask i się rozłączyła. W pokoju nie było nikogo.

Uciekłem stamtąd, najdalej jak mogłem. Czułem, że coś mnie goni. Wciąż słyszałem ten krzyk w mojej głowie. Byłem zmęczony, ale nie mogłem się zatrzymać...nie chciałem.

3 komentarze:

  1. Też mam jedną historię, która do teraz mnie zastanawia i nie potrafię zrozumieć tego co wtedy było. Może nie straszna, ale jak najbardziej prawdziwa. Było to może z 10 lat temu. Pewnego dnia pożyczyłem od kolegi taką kamerkę od PlayStation 2 Eye toy z tego co pamiętam, bo miałem konsole ale sama kamera była dość droga dla mnie, a chciałem sobie trochę pograć w gry z tym związane. Zaprosiłem mojego przyjaciela i trochę się wygłupialiśmy, ale potem zrobiło się nudno. Poszperałem w internecie i znalazłem sterowniki do kamerki z PS2 do komputera, zaraz z ciekawością pobraliśmy sterowniki i zaczęliśmy robić zdjęcia i nagrywać głupie filmiki. Oczywiście kamera była na kablu USB więc daleko od komputera nie mogliśmy nagrywać, ale zabawa była przednia. Po kilku zdjęciach które robiliśmy zauważyliśmy coś ciekawego. Za nami był mój tapczan pokryty materiałem lekko podobnym do zamszu w jakieś wzory. Tapczan ten miałem od kilku lat i nigdy nie zauważyłem na nim nic dziwnego, ale wtedy na zdjęciach zauważyliśmy, że wzory układają się w twarz, na początku była świetnie widoczna na zdjęciach, ale nie tak dobrze na żywo. Była bardzo wyraźna patrząca gdzieś w prawą stronę pokoju. Można było dobrze zobaczyć zarys głowy, oczy, nos, usta, i trochę gorzej jedno ucho. Potem odnaleźliśmy te wzory bezpośrednio na tapczanie i przecieraliśmy rękę bo jak wiadomo taki materiał zostawia ślady w zależności od kąta ułożenia włókien. Myśleliśmy że może akurat te włókna się tak dziwnie ułożyły, ale to nie były przez te włókna to były te wzory. Zbagatelizowaliśmy tę sprawę bo pomyśleliśmy, że tapczan już taki był i nie ma co się zastanawiać. Zapomnieliśmy o sprawie i minęły z dwa lub trzy lata od tamtego dnia kiedy to kiedyś w grupie znajomych opowiadaliśmy sobie straszne historię i tak z przyjacielem przypomniała nam się ta twarz. Wróciłem do domu i chciałem ją zobaczyć, ale nie mogłem jej znaleźć te wzory nie były już ułożone w tą twarz nie mogłem znaleźć nic co by ją przypominało. Zawołałem przyjaciela który wcześniej ją widział ale również i on nie mógł jej dostrzec, po prostu nie było już twarzy. Nie potrafię tego wytłumaczyć i to wszystko tłumaczę tym, że może materiał się lekko wytarł lub światło tego dnia tak wpadało do mojego pokoju że było to dobrze widoczne, a później już nie. Blok też nie był budowany na jakimś cmentarzu ani nikt wtedy z bliskich mi nie umarł. Pewnie to tylko zbieg okoliczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe, że to zwykłe ułożenie włókien... Zwykle po paru dniach układają się w ,,coś" mam na myśli jakieś zwykłe linie itd. Ale mogą również ułożyć się tak, że będą nam coś przypominać jak w twoim zarysie ,,twarz".

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja znaj miała podobnie po prostu na zamszu można palcami pod kątem robić wzorki

    OdpowiedzUsuń