[kontynuacja past "Beau część I" oraz "Beau część II"]
Kiedy przemówił jego usta się nie poruszały, ale mięśnie gardła wyraźnie drgały; czysty głos wydobywał się wprost z niego, jednak nie w mojej głowie, ani nic w tym stylu. Miał zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale nagle chwycił go potężny skurcz i drgawki klatki piersiowej, zaczął wymiotować. Przy każdym bolesnym i ostrym odruchu wymiotnym wydalał z siebie tłuste, smoliste robaki. Zanim wymiociny dotknęły ziemi, owady rosły w oczach i wyrastały im wyraźniejsze elementy ich budowy jak odnóża lub czułki. Zajęło mi trochę czasu, zanim zorientowałam się, że wlepiam swój wzrok w wielkie, czarne żuki.
Bzyczały tak głośno, że przez chwile miałam wrażenie, że moje oczy i uszy zaczną krwawić od tak wysokiej częstotliwości dźwięki. Czułam jak zęby drgają i wwiercają mi się w czaszkę. Mózg zaczął intensywnie pulsować, a ciśnienie w głowie rozsadzało tkankę żywą w oczodołach.
Żuki zaczęły pełzać po Beau, ale ja już tego nie dostrzegłam, bo widziałam przysłowiowe gwiazdy. Nie mogłam oddychać i wydawało mi się, że serce rozciąga się do granic możliwości, przez co nie jest w stanie przepompować ani jednego mililitra krwi do przeciążonego mózgu. Dalej urwał mi się film i nic nie pamiętam. Straciłam przytomność.