7 sty 2012

Beau część I

Kiedy byłam mała, miałam zmyślonego przyjaciela o imieniu Beau. Wymyślałam najprzeróżniejsze historyjki i przygody, które miał. Uwielbiałam o nich opowiadać mojej mamie. Teraz niewiele z tego pamiętam, ale mama ostatnio odświeżyła moją pamięć. Ponoć Beau był Królem Cichego Miejsca. Na pytanie, gdzie znajduje się Ciche Miejsce odpowiadałam wzruszeniem ramion. Podobno nie była to przyjemna kraina, bardzo ciemna i cicha, a Beau był mieszkańcem, który lubił się bawić, więc pewnego dnia wyruszył w poszukiwaniu kogoś do zabawy i tak znalazł mnie.

Kiedy mama mi o tym opowiedziała nie zaśmiała się ani nie zażartowała tak jak to robiła w przypadku mojego starszego brata, który wymyślił sobie dzieciństwie dinozaura. Beau nie lubił typowych gier i zabaw. Beau był przerażający. Matka nigdy nie zachowała żadnego obrazka przedstawiającego mojego przyjaciela, ale był jeden, który szczególnie zapadł jej w pamięć. Był to rysunek Beau w jego Królestwie. Cały kraj był bardzo ciemnoniebieski i czarny, z cieniami ledwo wychylającymi się z brzegów kartki. Król był bardzo blady, ale posiadał niezwykle szeroki uśmiech z całym rzędem ostrych zębów. Całe dzieło było na tyle niepokojące, że pokazała je mojemu pediatrze, pytając czy jest się czym martwić. W odpowiedzi usłyszała, że to całkowicie normalne.
Powód, dla którego mi o tym powiedziała było kilka dziwnych zdarzeń. Gdy przychodziła do pokoju, w którym się bawiłam nastawała tam taka przeraźliwa, aż dusząca cisza. Często przybiegałam do mamy w nocy by zaśpiewała w moim pokoju i „przegoniła tą ciszę precz”. Od urodzenia byłam dość nieśmiała i cicha, ale w tamtym okresie zamknęłam się w sobie jeszcze bardziej. Budziłam się z płaczem, bo we śnie przychodził Beau szeptał mi do ucha i nie chciał odejść.

Wraz z biegiem czasu wszystko zdawało się po trochu zanikać. Mama uznała, że wyrosłam z wyimaginowanego przyjaciela i to koniec Beau. Byłam wtedy naprawdę wytrącona z równowagi psychicznej. Od czasu niedawnej rozmowy o Królu, ostatnie półtora miesiąca upływało pod znakiem wzrastającej ilości niepokojących wydarzeń. Zaczęłam lunatykować. Budziłam się w różnych częściach mieszkania w najdziwniejszych pozycjach. Zajęłam się również graniem muzyki na tyle głośno by wypełnić czymś tą przenikliwą ciszę. Kilka razy mogłabym przysiąc, że słyszałam męski głos, ale był bardzo przytłumiony; aż do dzisiaj kiedy przerodziło się to w coś poważniejszego.

Obudziłam się jakąś godzinę temu, bo usłyszałam męski głos wołający moje imię. Nie przeraziło mnie to zbytnio, bo ostatnimi czasy zdążyłam przywyknąć. Pomimo to otworzyłam oczy. Po drugiej stronie łóżka wpatrywały się we mnie oczy mężczyzny. Widziałam jedynie jego głowę tak jakby przykucnął. Moje serce niemal stanęło, a on patrzył wprost na mnie i się uśmiechał (poznałam to jedynie po śmiejących się oczach). Był niemal biały, w chorobliwym tego słowa znaczeniu, a oczy były mleczne, jakby za mgłą- wyglądały jak spowite kataraktą; mogłabym przysiąc, że jest tak samo realny jak ja czy Ty. Mam na myśli fakt, że widziałam każdą zmarszczkę na jego czole, pojedyncze białe włoski pokrywające jego ciało, a nawet pory w skórze. Nie mam zielonego pojęcia jak długo się w siebie wpatrywaliśmy, ale w końcu powoli zanurzył się w ciemności znikając za rogiem łóżka.

Uciekłam. Wybiegłam stamtąd tak szybko, jakby co najmniej się paliło. Podbiegłam do drzwi wyjściowych, chwyciłam klucze od samochodu i czym prędzej pojechałam do przyjaciela. Chciałam zadzwonić na policję, ale przyjaciel mnie powstrzymał mówiąc, że lepiej będzie jak jeszcze raz sprawdzimy moje mieszkanie i upewnimy się, że nie śniłam. Kompletnie niczego nie znaleźliśmy, ale kolega miał silne przeczucie, że jest obserwowany. Więc teraz siedzę w kuchni. Kolega ma pracę i musiał wcześniej wstać, ale mieszka bardzo blisko i mogę z nim szybko nawiązać kontakt. Nie zamierzam wrócić do sypialni aż do wschodu słońca.

Z obecnego punktu widzenia są dwie opcje. Pierwsza z nich to taka, że kompletnie oszalałam. Słyszę i widzę dziwne rzeczy, mam problemy ze snem. Może jest to jakaś manifestacja defektu w moim mózgu? Jeśli to prawda, to na pewno mi się pogorszy, a wtedy będę potrzebować solidnego psychiatry, co przyprawia mnie o dreszcze. Nie wiem, jak mam powiedzieć rodzinie, że jestem kompletnie szalona.

Druga może być taka, że to rzeczywiście jest Beau powracający z Cichego Miejsca i nadal ma ochotę na zabawę. Nie wierzę, że mogę to brać na poważnie, ale jest już wpół do drugiej w nocy, włączyłam radio, a mogłabym przysiąc, że rzeczywiście go widziałam. Nie miałam paraliżu przysennego ani nie śniłam dalej, bo wyraźnie czułam, że się budzę z przerażenia i na pewno prysnęłam stamtąd jak najszybciej wkrótce po tym jak miałam stan przedzawałowy. Więc co powinnam zrobić? Jeśli to pomoże, mogę przedstawić tu historie odświeżone przez moją mamę. Nie są jakimiś arcydziełami wyobraźni, w końcu miałam jakieś 4 latka, więc nie czujcie się potem zawiedzeni. Są to szczątki tego, co sama pamiętam i tego, co przypomniała mi mama. Mam dużą nadzieję, że te historie nie przywołają go spowrotem. No wiecie, ja tu zaczynam mieć niezłe paranoje…

Dobra, a więc na samym początku było sobie Ciche Miejsce. Było tam bardzo ciemno i bardzo cicho, a wszystko było w bezruchu. Król był okrutny, kradł wszystkim oddech i nienawidził wszystkiego, co nie należało do jego Królestwa.

Wszystkie istoty w nim mieszkające żyły w strachu i smutku. Nie mogli stamtąd uciec, bo każdy kto spróbował był ścigany i zjadany przez Króla . Było nawet gorzej, bo Władca wybierał się do naszego świata i kradł z niego różne rzeczy. Kradł głosy i wspomnienia, błyskotki i zabawki, czasem serca, a czasem nawet innych ludzi. Niektórym podobało się to porwanie, innym nie za bardzo.
Beau nienawidził Króla. Nienawidził być smutnym. Nienawidził wszystkie istoty tego Królestwa, bo się bały, a to znaczyło, że nie miał się z kim bawić, ani nawet robić cokolwiek innego niż rozkazał Tyran. Uznał, że jedynym rozwiązaniem tego problemu będzie zdetronizowanie obecnego Króla i zostanie Władcą.
(i odtąd zaczyna się ta część, w której zaczynam rozumieć, dlaczego mama chciała o moim przypadku porozmawiać z pediatrą).

Beau zdecydował, że oszuka Króla. Ukradł małego chłopca, który był niegrzeczny, jadł bardzo wiele niezdrowych przekąsek i nie przejmował się swoimi złymi manierami. Beau schował się pod łóżkiem łobuza i czekał aż ten zaśnie, po czym odebrał mu oddech we śnie. Następnie wpełzł do ciała chłopca i w takim przebraniu czekał na Króla, aż jego myśliwi znajdą ofiarę razem z innymi zdobyczami. Beau pokazał mi bardzo dokładnie, jak chłopiec wyrywał się, płakał i krzyczał (wywołało to u mnie płacz, więc zmienił temat, żebyśmy mogli zagrać w inną grę. Jednak bardzo chciał dokończyć mi tą opowieść, z której był bardzo dumny, więc później pozwoliłam mu opowiadać dalej).

Kiedy Król przyszedł, żeby pożreć malca, był tam już Beau i nadszedł czas na jego krok. Wpełzł przez usta aż do gardła Tyrana. Beau wyciągnął z niego wszystkie głosy, które tam tkwiły i gniły. Pochłonął je dla siebie. Po zyskaniu takiej ilości energii nie było zbyt trudno pokonać Władcę.

Powiedział, że stary Król zaczął się topić i wyginać na wszystkie strony. Skręcał się i kruszył w niektórych miejscach i mógłby wrzeszczeć w niebogłosy gdyby jeszcze jakieś głosy mu zostały. Beau wygnał go do najmroczniejszego i najdalszego zakątka Cichego Miejsca, tak by nie mógł nikomu ukraść ich głosu i odzyskać sił.

Więc Beau został królem, ale nadając sobie tytuł wcale nie był szczęśliwy. Nawet jeśli posiadał wszystkie głosy skradzione wcześniej przez Króla i każda istota w Królestwie musiała wykonywać jego polecenia, był samotny. Nudził się. Wszystko zawsze było takie same w Cichym Miejscu i od kiedy obiecał wszystkim cieniom i istotom, że nie muszą dla niego polować, powiększał się w nim niepokój. Czuł w sobie wszystkie te głosy i zastanawiał się, jak mógłby brzmieć świeży głos. Zaczął wędrówkę.

Na początku kradł tylko trochę, gdy ludzie byli pogrążeni we śnie. Wygrzebywał się spod łóżek albo wczołgiwał się przez okno, kiedy nie było widać księżyca zza chmur. Budzili się z potwornym bólem gardła i złymi koszmarami, więc nikomu tak naprawdę nie działa się krzywda.

Niestety to tylko sprawiało, że miał coraz większy apetyt. Wraz z upływem lat, był coraz bardziej nieszczęśliwy z powodu swojego głodu. Pragnął o wiele więcej. Pomyślał, że zacznie kraść głosy tak jak robił to poprzedni okrutny Król.

I tak doszło do spotkania między nami. Pewnej nocy obudziłam się, bo usłyszałam jak ktoś mnie woła. Cały pokój był bardzo ciemny i cichy, ponieważ zabrać ciszę ze sobą. Koło mojego łóżka kucał Beau. Wyglądał naprawdę strasznie, ale widać było, ze jest bardzo smutny. W dzieciństwie moją ulubioną bajką był Piotruś Pan i pamiętam, jak Wendy spotkała po raz pierwszy Piotrusia w podobnym stanie, więc zebrałam w sobie całą odwagę i postanowiłam bliżej o poznać.

„Dlaczego jesteś taki smutny?”- zapytałam
„Bo chcę zjeść Twój głos”- odpowiedział

Powiedziałam, ze nie może tego zrobić, bo często go używam i jest mi potrzebny. Odrzekł, że doskonale o tym wie. Słuchał jak pięknie śpiewałam swoim maskotkom i bardzo mu się to podobało. Zaproponowałam, że jeśli nie zje mojego głosu to mogę dla niego zaśpiewać. To nigdy nie miało miejsca, a on zawsze odpowiadał, że się nad tym zastanowi. Po głębszych zastanowieniach graliśmy w forty. Polubił to tak bardzo, że zdecydował bym zatrzymała swój głos i odwiedzał mnie często żebyśmy się razem bawili.

Tak staliśmy się przyjaciółmi. Opowiadał mi o swoich przygodach, a ja śpiewałam dla niego i bawiłam się z nim. A więc…. Beau i Mroczne Miejsce…

Większość tych historyjek były typowymi słodkimi bzdurkami zaczerpniętymi żywo z Disneya, które lubią małe dziewczynki. Podczas opowieści Beau znów czuł się jak beztroskie, wesołe dziecko. Jednak nie wszystkie historie były takie przyjemne.

Pewnego dnia Beau przyszedł podczas mojej drzemki i zapytał czy nie chciałabym wstać i pobawić się z nim zamiast spać, tak jak zazwyczaj to robiliśmy. Wszystko robił praktycznie bezszelestnie, więc nikt nie słyszał jak się budziłam i wstawałam z łóżeczka. Odparłam, że nie chce mi się, bo jestem bardzo zmęczona, a on zapytał dlaczego. Wytłumaczyłam mu, że mam problemy z zasypianiem, bo bałam się, że w mojej szafie może być potwór. Dziecięca logika jest naprawdę zadziwiająca- bałam się potwora w szafie, podczas gdy bawiłam się ze swoim niewiele straszniejszym wyimaginowanym kolegą. Tak czy owak Beau wpadł w furię. Warczał i prychał, a nawet używał jednego ze swoich groźniejszych głosów. Powiedział, żebym się nie bała. Obiecał, że sam rozwiąże ten problem dla mnie. Przemaszerował przez pokój aż do szafy i to tyle.

Nie widziałam go przez cały tydzień i zaczynałam poważnie się o niego martwić. Wołałam go, śpiewałam jego ulubione piosenki, a nawet wstawałam podczas drzemki, nawet jeśli nie było już żadnego potwora w szafie. Wszystko na nic. Aż wreszcie pewnej nocy… obudziłam się. Beau wpełznął przez okno i usiadł na podłodze naprzeciwko mojego łóżka. Wyglądał okropnie. Minęło parę dni zanim znów przemaszerował spowrotem do szafy prosto w najmroczniejsze cienie. Bo jak już Wam wiadomo, /x/, cienie z szafy są jednymi z najsilniejszych. Zajęło to bardzo dużo czasu, ale był zdeterminowany. Nikt nie miał prawa mnie straszyć dopóki należałam do niego…

Wkrótce cienie zaczęły się przemieszczać i jęczeć. Z początku myślał, że jest w pułapce, ale potem domyślił się, że cienie chcą stworzyć tunel. Na jego ścianach widział twarze. Niektóre posiadały tak olbrzymie szczęki, że nie były w stanie do końca się zamknąć, po części też dlatego, że wrzeszczały przez tak długi czas. Inne były usadowione na długich szyjach, które się rozciągały i próbowały go ugryźć. Jeszcze inne zlewały się ze sobą, bo tak długo były blisko siebie. Wszystkie spędziły mnóstwo czasu w ciemnościach, przez co w końcu oszalały.

Beau doskonale wiedział, że to nie jest taka zwykła ciemność. To było Mroczne Miejsce- bardzo, bardzo stare. Oczywiście utrzymywał uparcie, że los żadnego z nich w ogóle go nie obchodzi. Rozważał nawet zjedzenie niektórym głosów tylko po to, by wreszcie się zamknęły, ale były na tyle zużyte, że pewnie nawet nie smakowałyby dobrze.

Szedł wzdłuż tunelu przez długi czas, aż doszedł do większej jaskini. Ściany zrobione były ze starych kości i cieni twarzy. Co chwila wydawało mu się, że któraś z czaszek się poruszyła, ale po wszystkich przebiegały cienie, więc ciężko było cokolwiek stwierdzić w takich warunkach. Powiedział, że śmierdziało tam zgnilizną. Nie mięsem. Tylko czysty zapach gnicia.

Zawołał w głąb jaskini, która musiała ciągnąć się na całe kilometry, bo nie było widać wyraźnego końca.

„Jestem Królem Cichego Miejsca. Próbujesz ukraść to, co należy do mnie! Musimy walczyć!”

A ciemność odpowiedziała. Odpowiednie echo sprawiło, że Król zdołał mi później wszystko dokładnie przekazać. Ciężko mu było opisać Bestię Mrocznego Miejsca. Zmieniała kształty i przemieszczała się co chwila, gdy próbowałeś się jej przyjrzeć i tylko kątem oka byłeś w stanie mniej więcej rozeznać się, czym jest ten Stwór. Wyczołgało się na tysiącach rąk, wywlekając swoje opasłe cielsko z głębi ciemności niczym olbrzymi ślimak. Miał przynajmniej sto par oczu, które patrzyły we wszystkie możliwe kierunki, niektóre z nich wystawały z oczodołów, a inne obracały się dookoła w szalonym tempie. Posiadał dwie jamy ustne z ociekającymi śliną językami, mnóstwo szponów i zębów. Kiedy przemawiał, zdawało się, że nie ma głosu.

„Jestem Bestią Mrocznego Miejsca. Biorę to, co mi się podoba!”
„Dziewczynka należy do mnie i jeśli ją zabierzesz weźmiesz również jej głos, który jest moją własnością!”- odrzekł wściekle Beau
„Czy to nie Ty kazałeś jej schować się pod kołdrę? Czy ona nie wie, że każde dziecko powinno iść grzecznie spać?”- wypaliła Bestia
„Nie musi chować się pod kołdrą albo chodzić spać, jeśli nie chce! Dlatego właśnie będziemy walczyć. Walczyłem z wielkim okrutnym Królem Cichego Miejsca i wygrałem. Ciebie też pokonam!”

Bestia zarechotała, co jeszcze bardziej rozgniewało Beau. Wrzasnął, uwalniając swoje najsilniejsze, najstraszniejsze głosy, które olbrzymią falą obijały się o ściany jaskini, krusząc co poniektóre kości i kamienie, a nawet złamały na pół jeden z zębów Bestii. To rozwścieczyło Potwora, który rzucił się do ataku. Walczyli używając głównie pięści i szponów. Trwało to całymi dniami. Beau zaczął się obawiać, że nawet jego najsilniejszy i najstraszniejszy głos nie będzie w stanie uchronić go przed tym Stworem. Jak tylko dopadły go objawy zmęczenia, zaczął popełniać błędy. Bestia w tym czasie z całej siły rzuciła nim o ścianę. Twarze, które nie były na tyle zgniłe gryzły go i próbowały rozerwać na strzępy, a ciemność zaczęła go palić niewyobrażalnie zimnym otoczeniem. Bestia śmiała się i śmiała, szturchając nim, gdy ten był w agonii. Wtedy właśnie Beau zrobił coś, czego nigdy nie spodziewał się, że zrobi. Wezwał pomoc.

Wezwanie było tak czyste, że przecięło ciemności. Dotarło do Cichego Miejsca, gdzie czekali już jego wojownicy. Wyruszyli na pomoc Królowi, gotowi do ataku. Znaleźli mu najlepszy głos jaki tylko udało się znaleźć w tak krótkim czasie i gdy się pożywił wyciągnęli go z ciemności. Jednak Beau nie pozwolił wojownikom pokonać Bestii. Musiał to zrobić sam. Poza tym, miał dobry plan.

„Wiem, jak Cię powstrzymać!”- wykrzyknął do Potwora.
Bestia zaśmiała się jedną gębą, a drugą warknęła.
„Nie potrafisz. Nikt nie potrafi”.

Wojownicy przynieśli Królowi olbrzymi koc, jeden tak wielki, że musiał być zrobiony z tysiąca innych koców. Owinął się nim, zebrał całą swoją moc i przedostał się wprost do najmroczniejszego serca Potwora. Nawet jeśli Bestia była stara i silna, nadal była tylko Kreaturą z szafy. Nie potrafią one zaatakować czegoś co jest zawinięte w koc, kołdrę lub inne przykrycie. Bestia wydała bezgłośny ryk i rozpadła się na milion kawałków, które rozsypały się po ziemi po czym zniknęły gdzieś w głębi jaskini. Cała konstrukcja zaczęła się rozpadać i ledwo udało im się stamtąd wydostać. Niektórzy z wojowników utknęli w ciemności na zawsze.

Powiedziałam mu, że jest bardzo dzielny i podziękowałam za uratowanie mnie przed tym potworem. Odrzekł, że nikogo przed nim nie ocalił, ale kiedy Bestia poskłada się znowu w całości, ja będę już staruszką. Poza tym był wściekły, że stracił tyle dobrych głosów, więc będę musiała mu śpiewać wszystkie jego ulubione piosenki przez kilka następnych dni. Zapowiedział, że w przeciwnym wypadku ukradnie mi głos i będzie miał całą sprawę z głowy.

Pewnego dnia zapytałam Beau czy mogłabym go narysować. Król Beau był, przynajmniej w moim odczuciu, bardzo próżny i uwielbiał, kiedy wszystko kręciło się wokół niego. Dotyczyło to również jego opowieści, zabaw, w których to on był głównym bohaterem no i oczywiście portretów. Powiedziałam to mojej mamie, kiedy spytałam, czemu mam aż tyle takich samych rysunków rozrzuconych po całym pokoju zabaw.

W momencie, gdy rysowałam cieniste postacie Cichego Miejsca i słuchałam opisu zamku, przyszło mi na myśl zapytać, dlaczego Beau wygląda jak wygląda. Wszelkie szczegóły jego twarzy były lekko mętne (oczywiście oprócz sytuacji, która wydarzyła się niedawno, kiedy widziałam go z wszelkimi możliwymi szczegółami), ale postaram się opisać go najdokładniej jak potrafię.

Beau był najwyższą osobą jaką widziałam i wygląda raczej na mężczyznę. Nosi czarne ubrania, które wydają się być jakiegoś rodzaju zbroją i płaszczem w jednym. Uśmiech ma znacznie szerszy niż u zwykłych ludzi i posiada imponujący rząd ostrych zębów, które lubi obnażać i gwizdać przez nie. Najciekawszą dla mnie rzeczą było to, że jego skóra jest bardzo bardzo blada. Tak samo oczy i włosy. Jego ciało najprościej mówiąc miało poważny deficyt kolorów.

„Królu, skoro Twoje Królestwo jest takie ciemne, to czemu ty jesteś tak niewyobrażalnie biały?”- spytałam

Oto, co mi odpowiedział…

Kiedyś Ciemność postanowiła ukraść Księżyc. Była ona zmęczona tym, że Księżyc ciągle przecinał jej cienie i uciekał, by przywołać Słońce każdego ranka, więc pewnej nocy Księżyc znów wstał i został porwany.

Było to długo przed tym, jak Beau został Królem, a Ciche Miejsce było bardzo smutne i ciemne. Okrutny Tyran nie przejmował się problemami Ciemności, ponieważ światło Księżyca nigdy nie zaświeciło w tej krainie, więc nie musiał się martwić. To samo było ze Słońcem. Jednak jedyne czego pragnął to mieć zawsze to, czego pragną inni. Jeśli Ciemności tak bardzo zależało na Księżycu, to znaczyło że Władca chce Księżyc dwa razy bardziej.

Zawezwał więc swoich najsilniejszego i najszybszego myśliwego rozkazując mu sprowadzić Księżyc. Oczywiście tym myśliwym był Beau, który udał się tak szybko jak tylko mógł w sam środek Ciemności. Nawet później nie okazywał strachu, ale naprawdę nie chciał zostać zjedzony za niepowodzenie misji.

Noc była bardzo ciemna z powodu braku Księżyca. Wielu ludzi płakało, a wszyscy myśliwi Króla byli zajęci kradzieżą głosów, zabawek i zagubionych ludzi, którzy nic nie widzieli w mroku nocy. Pomogło to Beau wkraść się do Królestwa Ciemności. Nie był tak do końca myśliwym Króla, ale jego spryt był znany i nigdy jeszcze nikt go na niczym nie przyłapał.

Ciemność uwięziła Księżyc w samym środku jej serca. Ciężko było nawigować w tych warunkach, było tam mnóstwo pułapek, przez które Beau często musiał okrążać szerokim łukiem. Raz został pojmany przez brzydkie stare wiedźmy. Niektóre z nich miały garby i były pomarszczone, miały niewiele włosów na głowie i zgniłe zęby. Niektóre były cudami natury, ale widać było pustkę w ich oczach i rozwidlone języki jak u węży.

„Mały wędrowcze wiemy, po co przybyłeś. Mogłybyśmy od razu powiadomić Ciemność, która połknęłaby Cię w całości”.

„Mógłbym dać Wam coś, gdy będę wracał. W zamian za Wasze milczenie. Nie musiałybyście powiadamiać Ciemności, a ja kontynuowałbym podróż”

„Jest tylko jedna rzecz, którą od Ciebie chcemy. Jednak jeśli tak bardzo zależy Ci na swojej misji, oddasz nam to bez wahania”.

Ich kościste szpony i skomplikowane zaklęcia rozerwały go na strzępy. Ból był nie do zniesienia, ale priorytetem była misja, więc oddał im swoją Szybkość. Kontynuował wędrówkę znacznie wolniej, przez co było mu jeszcze trudniej. Innym razem był goniony przez niezliczone ilości czarnych, wielkich żuków z olbrzymimi żuwaczkami i odnóżami. Wiedział, że nie przestaną go ścigać dopóki nie zjedzą go całego, kawałek po kawałku, a w dodatku bez jego Szybkości nie było możliwości ucieczki tym potworom, więc stanął, odwrócił się do nich i postanowił stanąć z nimi do walki, bo przecież niczego się nie bał. Żuki szybko go obsiadły, przegryzły się przez skórę i przedostały się do wnętrzności, wgryzały mu się w oczy, usiłowały wpełznąć do ust… Robaki rozmazały przestrzeń swoimi wielkimi ciałami, rozprostowały swe olbrzymie skrzydła trzepocząc nimi wściekle przez co Beau wydawało się, że zaraz upadnie i zginie w Ciemności. Kiedy próbował coś do nich powiedzieć, robaki szybko wczołgały się do ust i zaczęły wyjadać go od środka.

„Możecie mieć coś lepszego niż moje ciało”- oznajmił
Wszystkie naraz przerwały swoją czynność i odezwały się chórem „Co takiego masz, co my byśmy chcieli?”
 „Jestem najsilniejszym myśliwym Króla Cichego Miejsca. Możecie mieć moją siłę. Z taką siłą możecie złapać tysiące ciał, nie tylko moje”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz