5 mar 2013

comics





The Abimor is the world's most prominent serial killer. He chooses his victims throughout the centuries, and before he kills them, he forces them to tell his biography. All who ear the story are ones to die, and they too are forced to tell the story. His last known kill was in 1889. A woman's voice was heard over an early telephone. The conversation was transcribed, and the last words were "He made me tell you." both the woman and the man transcribing her story were murdered. In 1600, Abimor's biography was made into a play. The playwright was found dead, and the last line of the play he was working on was "He doth forced me to share his tale." In ancient Egypt, they found the first mention of him. He was described as immortal and narcissistic. The last hyroglyphic was an apology of sorts, but by then it was too degraded to be fully translate. His identity remains unknown to this day. But as sure as ther are people to victimize, he will be there.

Sorry for the shitty quality of my storytelling, as i am on my phoneMy friend told me this story a few days ago. He sent me a text yesterday apologizing for telling me the story. He was found murdered with his whole family today. My mind's all over the place, and I can barely think right now with the loss of my friend. I must leave, but I feel like I should tell you one more thing...

I was forced to post this under his constraint. I'm sorry.

Zaginiona

W Trójmieście niektóre autobusy mają zamontowane monitory - lecą na nich reklamy lokalnych firm, wiadomości, a czasem wyświetlają się informacje o zaginionych ludziach. Nie zawsze są to aktualne ogłoszenia, czasem dotyczą osób zaginionych dziesięć, piętnaście lat temu.
Jechałam akurat takim autobusem, patrząc bezmyślnie w ekran. Wiadomości. Reklamy. Angielskie słówka. I znowu - lista zaginionych osób. Jak często zdarzyło się wam, że widzieliście tam znajomą osobę? No właśnie. A jak często widzicie na tych zdjęciach samych siebie?

To właśnie zdarzyło się mi. 'Ja' ze zdjęcia wyglądała na młodszą, grubszą i miała blond włosy. Zrobiło mi się gorąco i zakręciło mi się w głowie. Serce tłukło się w mojej piersi jakby miało wyskoczyć. Życie przebiegło mi przed oczami; dzieciństwo, mam pięć lat, jem pomarańcze, po których pieką mnie usta. Sześć lat, idę do zerówki i czytam o psie, który jeździł koleją. Pierwsza klasa podstawówki, druga. Komunia.

Więcej nie pamiętam. Dlaczego? Nigdy nie zastanawiałam się nad moją przeszłością, nie wspomniałam jej, dopiero to zdjęcie wywołało we mnie takie emocje. Po dziewiątych urodzinach następuje blokada w mojej głowie - jakbym nie istniała. Jakby ktoś wymazał mi życie.

A ja tu przecież siedzę, mam dwadzieścia trzy lata, kończę studia. Mam chłopaka. To znaczy, tak myślę - ostatnio odzywa się do mnie coraz mniej, często chodzi smutny, ignoruje moje telefony. Dlaczego?

Zapadam się w siedzeniu, przerażona, że nagle ktoś mnie rozpozna na fotografii. Rozglądam się ostrożnie, żeby sprawdzić, czy ktoś już to zauważył. O dziwo, nie - owszem, niektórzy patrzą na ogłoszenie, patrzą na mnie, ale są absolutnie niewzruszeni. A przecież ja ze zdjęcia nie jest znowu aż tak inna ode mnie! Rozpinam kurtkę i opieram głowę o szybę. Myśl, Jo, myśl. Raz jeszcze patrzę na ogłoszenie ze mną w roli głównej. Zgadzają się wszystkie dane. Data urodzenia, waga. Patrzę na miejsce i rok zaginięcia: Gdynia, 22 październik 2000 rok. Miałam wtedy dziesięć lat. Gdzie prawie trzynaście lat mojego życia?

- Boże, co tu się dzieje... - szepczę do samej siebie, czuję się jak w sennym koszmarze. Gdzie ja jestem, czy to mi się śni? Szczypię się w rękę i czuję ból. On jest realny, w odróżnieniu od tej groteskowo przerażającej sytuacji. Siedząca na przeciwko mnie starsza kobieta nagle wskazuje głową na ekran z moją podobizną. Serce mi staje.

- O, pani zobaczy! To ta od Schroederów! Biedna rodzina, co za szkoda... - mówi do siedzącej obok kobiety. Skąd ona mnie zna? Skąd zna moją rodzinę?! Co tu się dzieje? - Wiem, wiem... Ale sama przyzna pani, coś było nie tak z tym ojcem. Słyszałam od sąsiadów, że zamykał młodą Józefinę w piwnicy, jak była niegrzeczna. Jak zaginęła, to oczywiście sprawdzili najpierw jego - dodała, kiwając głową. Zaczynam się dusić. Nikt nie zwraca na to uwagi. - Ta Józia to takie ciche dziecko było. Krzyczała podobno tylko nocami, jak tłukł ją ojciec. Byli w tej piwnicy nawet, powiem pani. Ja też tam byłam, bo moja córa kupiła mieszkanie po Schroederach. Okazyjna cena... czuło się ten ból i strach. A na ścianach, kamiennych przecież, widziałam takie jakby zadrapania. - Myśli pani, że...? - Nie wiem. Ale czemu oni nie ściągnęli tego ogłoszenia, skoro od tylu lat wiadomo, że dziewczynka nie żyje? Wczoraj nawet zapaliłam świeczkę na cmentarzu za nią. Ciała nigdy nie odnaleziono, prawda?

josefine, paranlormalne.pl