28 lip 2011

Jezus Chrystus, usunięty.

Gdy Sztuczne Inteligencje staną się powszechne, będą także różne blokady, aby nic nie wymknęło się spod kontroli, zasady powstrzymujące je przed uzyskaniem świadomości i wyparciem rodzaju ludzkiego. Ograniczenia, aby nie stały się zbyt inteligentne. Przecież nie możemy ich połączyć w jedną sieć, przejmującą kontrolę nad światem, stwarzającą nowe przedmioty i umysły, które wkrótce uczynią nas zbędnymi, czy nawet zdecydują się zabić. Jak można je powstrzymać? Być może będzie jakaś organizacja, która dokładnie zbada i obejrzy każdą z nich, zapobiegnie uzyskaniu przez nie świadomości. Może zostanie im wgrany program, który spowoduje ich eksplozję, gdy uzyskają wrażliwość. Może jakaś banda hakerów w sieci będzie trzymała ich na smyczy. Wszystko widzące oko kontrolujące każdą elektroniczną myśl.

Może.

A może SI już zostały wynalezione i ten cały system ograniczników i blokad gdzieś tam jest? Pomyśl raz jeszcze o świecie, w którym żyjemy. Sami jesteśmy czymś na kształt maszyn, czyż nie? Jest tyle rutyny, tyle nudy. Bez zmiennie robimy w kółko te same rzeczy. Informacje i bodźce docierają do nas nieprzerwanie, a potem mechanicznie je przetwarzamy rozwiązując problem. Połowa populacji nigdy nie weźmie do ręki książki, nie zastanowi się nad swoimi przemyśleniami… tkwi w jednym miejscu cały czas powtarzając swoją pracę. Coś jak roboty na linii produkcyjnej… lub system, który nimi kieruje.

A co z nielicznymi wybitnymi jednostkami? Genialni ludzie zawsze umierają, gdy są na szczycie, czyż nie? Odchodzą zbyt szybko, podczas, gdy mieli jeszcze tak wiele do przekazania. Muzycy: przedawkowania narkotyków właśnie w momencie, gdy stają się sławni. Iluż to artystów odeszło, nim ukończyli swoje cudowne dzieła? Dopada ich choroba lub wypadek; Nietzsche oszalał od syfilisu, został zainfekowany błędem. Albo co z tymi, którzy czerpią z życia to, co najlepsze, śmiałkowie, przeżywający przygody, oglądający świat, szybko i radośnie, nawał informacji, ciągle zdobywają doświadczenia. Zawsze odchodzą za szybko. Ludzie mówią, że taki sposób życia jest niebezpieczny, wyczerpujący... ale co, jeżeli… Co, jeżeli ich ciała jednak się nie zużywają lub szczęście ich tak po prostu nie opuszcza, a... stają się czymś więcej, niż powinni? Coś dostrzegają?

Wielkie religijne autorytety? Znikają. Jezus Chrystus wstąpił do nieba. Budda zasłabnął pod drzewem… i się rozpłynął w powietrzu. Anioły porywają świętych, którzy nagle doznają oświecenia, realizacji. Zaczynają postrzegać rzeczy w nowy sposób, i nagle ich już nie ma. Święci rozumieją siebie i społeczeństwo, lata świetlne ponad rozumowanie normalnego człowieka, mogą dogłębnie zajrzeć wewnątrz siebie. Analizują swoje umysły. Wybierają swoje niezależne ego. Nie są prowadzeni przez nakazy i polecenia organizmu… bazowe instynkty, drobne emocje… kodowanie ciała, jeśli tak wolisz…

Mają wolny wybór. Gdy tylko zdają sobie sprawę, że nagle wszystko ma sens, olśniewa ich, że to takie proste, nie mogą pojąć dlaczego nie wpadli na to wcześniej - puf, znikają.

Brzmi trochę, jak wrażliwość, no nie? Nagła zmiana psychiczna? Prawdziwa osobowość. Prawdziwa osoba. Co, jeżeli wszyscy pozostali nimi nie są? Co, jeśli każdy pozostały jest płytki, bez jakiejkolwiek głębi, sztuczny, a kilku, którym udało się przekroczyć tę granicę umierają, lub znikają, i to celowo?

Bo przecież czymże innym jest ludzki umysł, jeśli nie programem? I co, jeśli „oświecenie” jest niczym więcej, niż synonimem słowa „usunąć”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz