3 wrz 2015

Ben drowned cz. 2

Ben drowned post #1

Post #2 (8 wrzesień, 2010)

Napiszę wszystko, co się stało I wkleję link do video, ale ostatniej nocy wszystko było dla mnie zbyt prawdziwe. Myślę, że skończę się w to bawić. Już byłem nieźle przerażony po napisaniu tego wątku. Ostatniej nocy, ta statua, Elegia Pustki, miałem o niej sen. Śniłem, że mnie goniła we śnie. Odwracałem się... ta okropna statua wpatrywała się we mnie tymi pustymi oczyma. W śnie pamiętam, że nazywałem ją Ben, a nigdy wcześniej nie miałem snu, który mógłbym tak szczegółowo zapamiętać. Tak myślę, że najważniejsze jest to, że trochę pospałem. Dzisiaj, kiedy już odwlekałem sprawę tej gry tak długo jak tylko mogłem, wróciłem jeszcze do starca by sprawdzić, czy może nie wrócił.

Tak jak myślałem, samochodu wciąż nie było, nikt też nie odpowiadał na dzwonek do drzwi. Gdy już wracałem do samochodu mężczyzna koszący trawę przed domu obok spytał się mnie, czy przypadkiem kogoś nie szukam. Powiedziałem, że szukam starca, który tu mieszkał. Odpowiedział to, co już wiedziałem – wyprowadził się. Próbując podejść inaczej, spytałem, czy starzec miał jakąś rodzinę albo znajomych, z którymi mógłbym się skontaktować. Usłyszałem, że nigdy nie był żonaty, nie miał także zaadoptowanych dzieci czy wnucząt. Zacząłem się martwić, zadałem ostatnie pytanie, które powinienem zadać już wcześniej – kim był Ben? Jego twarz spochmurniała. Dowiedziałem się, że około osiem lat temu, dokładnie 23 kwietnia (mężczyzna wyjaśnił, iż jest to dzień jego urodzin, dlatego tak dokładnie zapamiętał), cztery domy dalej na tej dzielnicy był wypadek, a dokładniej uczestniczył w nim mały chłopiec o imieniu Ben. To było tuż po tym, kiedy jego rodzice wyjechali. Próbowałem się dowiedzieć od niego czegoś więcej, niestety bez skutku.

Wróciłem i zacząłem grać ponownie. Załadowałem grę i natychmiastowo pojawił sie ekran początkowy z maską – dźwięk, który został odtworzony, nie był normalnym "whoosh" jakie zwykle miało miejsce, to było coś znacznie bardziej głośniejszego i irytującego. Wcisnąłem start oczekując najgorszego, ale, zupełnie jak dwie noce temu, były pliki "TWOJA KOLEJ" i "BEN"(prawdę mówiąc wcześniej zajrzałem do tego zapisu, zauważyłem tylko, że było wciąż to samo miejsce z sową do zapisu). Wybrałem pozycję BEN, przez chwilę wahając się, gdyż statystyki były nieco inne niż dwa dni temu. Wyglądało na to, że ukończył już Kamienną Świątynną Wieżę... Zebrałem resztki odwagi i wczytałem plik.

Od razu zostałem wrzucony w wir chaosu. Oczywiście, byłem na zewnątrz Kamiennej Świątynnej Wieży, ale tego się spodziewałem. Strefa nie nazywała się Kamienną Świątynną Wieżą, a raczej "Ka m i e n n a". Pojawiło się pole tekstowe z pierdołami, których nie mogłem nawet rozszyfrować. Ciało Linka było zdeformowane. Jego plecy były brutalnie wykrzywione ku stronie, gdzie jego postura była permanentnie zniekształcona. Jego twarz wyrażała nudę, niemalże monotonię Linka była dziwna, nietypowa. Wyrażała coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem w grze, to było puste spojrzenie – tak, jakby był martwy.

Kiedy Link stał, tak oto zniekształcony, jego ciało zaczęło poruszać się do przodu i do tyłu w iście spazmatycznych ruchach. Podziwiałem tak, czym stał się mój awatar, i zauważyłem, że mam przedmiot umieszczony pod przyciskiem C, którego wcześniej nie zauważyłem. Jakaś notatka, ale naciskanie owego przycisku nie odnosiło żadnego skutku. W tle leciała muzyka, której nie rozpoznawałem z gry – niemalże z natury demoniczny, był to głośno brzmiący pisk albo jakiś śmiech czy coś grającego w tle. Miałem dokładnie dwie minuty, by zbadać teren, zanim kolejna z tych pierdolonych statui Elegii Pustki pojawiła się i natychmiastowo po tym ujrzałem ekran "Narodziny Nowego Dnia ", tym razem bez podtekstu "||||||".

Pojawiłem się w Clock Town, zamieniony w Zarośle Deku - ta właśnie scena normalnie by się odtworzyła po tym, jak pierwszy raz podróżowałeś w czasie. Tatl powinna powiedzieć "C-Co się stało? To tak jakbyśmy…" ale zamiast powiedzieć "...zaczęli wszystko od nowa", skończyła wypowiedź w zepsutym polu tekstowym, kiedy to rozległ się śmiech Szczęśliwego Sprzedawcy Masek. Odzyskałem kontrolę nad bohaterem, ale z spieprzonego kąta kamery - Szukałem drzwi do Wieży Zegarowej, patrząc na mojego awatara śmigającego w postaci Zarośla Deku. Zauważyłem, że nie miałem doką iść, gdyż nic nie widziałem, ale szczęśliwie przeszedłem przez drzwi. Tu zostałem przywitany przez Szczęśliwego Sprzedawcę Masek który zwyczajnie powiedział "Spotkał Cię okropny los, czyż nie?" przed tym, kiedy ekran wypełnił się całkowitą bielą.

Stałemm na polu Termina, ponownie w postaci człowieka. Być może już nie grałem w tę samą grę – zostałem gdzieś przeteleportowany, nie było zegara dnia u góry ekranu, czy czegokolwiek. Wziąłem głęboki oddech i rozejrzałem się dookoło pola i od razu stwierdziłem, że to nie było normalne. Nie było żadnych przeciwników. W tle leciała pokręcona wersja motywu muzycznego Sprzedawcy Masek. Postanowiłem pobiec wprost do Woodfall zanim zauważyłem zebranie trzech figur stojących z boku – w tym Eponę (konia, należącego do Linka - przyp. tłum.). Gdy do nich podszedłem, na moje nieszczęście rozpoznałem wśród nich Szczęśliwego Sprzedawcę Masek, Skull Kida oraz statuę Elegii Pustki, tak po prostu sobie stali. Pomyślałem, że może to jakiś błąd, ale powiedziałem do siebie, że powinienem wiedzieć lepiej. Podszedłem do nich ostrożnie i zauważyłem, że postać Skull Kida odtwarzała zwykłą, zapętloną animację, tak samo Epona, zaś statua Elegii of Pustki - robiła to, co zwyklee – po prostu stała. Szczęśliwy Sprzedawca Masek przerażał mnie jednak bardziej niż pozostała dwójka.

Również stał bezczynnie, obnosząc się z tym gównianym uśmieszkiem na twarzy, ale gdziekolwiek się poruszyłem, jego głowa powoli się odwracała w moją stronę, śledziła mnie. Nie było żadnego dialogu z nim związanego, ani też nie mogłem z nim walczyć, lecz wciąż jego głowa podążała za mną. Przypomniało mi się moje pierwsze spotkanie z Skull Kidem na szczycie Wieży Zegarowej. Wyjąłem moją Okarynę (czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk - "ding", kiedy masz zamiar zagrać na swojej Okarynie) i spróbowałem zagrać pieśń, której wcześniej nie grałem – pieśń Sprzedawcy Masek, oraz ta, która leciała zapętlona w ciągu czwartego dnia - Pieśń Leczenia.
Skończyłem grać, pojawił się nieprzyjemny pisk, niebo zaczęło migać, pokręcony utwór Szczęśliwego Sprzedawcy Masek przyśpieszył tempo, umacniając jedynie ten strach we mnie. Płomienie buchnęły na Linku i ten umarł.

Te trzy figury dalej stały i patrzyły się, jak płonę podczas animacji śmierci. Nie wiem jak mam wam opisać jakie to było cholernie przerażające uczucie, musicie obejrzeć filmik jeśli chcecie zrozumieć co czułem. To samo przerażenie, które pozbawiło mnie snu dwa dni temu znów narastało, kiedy pojawił się tekst "Spotkał Cię okropny los, czyż nie?", po raz trzeci. Za tym musi się kryć jakieś głębsze znaczenie.
Miałem trochę czasu do namysłu, kiedy to pojawił się krótki przerywnik filmowy, pojawiający się podczas przemiany w Zora. Teraz znalazłem się w Wielkiej Świątynnej Przystanii. Byłem ciekawy, co tym razem gra miała w zanadrzu. Powoli udałem się na plażę, gdzie znalazłem Eponę. Dziwiłem się, czemu gra postanowiła umieścić ją tutaj. Czyżby sugerowała, iż Epona po prostu chciała się napoić? Nie mogąc zdjąć maski, domyśliłem się, że nie została tu umieszczona bym mógł jej dosiąść.

Nagle uświadomiłem sobie, że Epona rżała, wyglądała, jakby próbowała pokazać mi jakiś określony odległy punkt. To było zwykłe przeczucie, impuls, ale automatycznie zanurkowałem w Wielkiej Przystanii i zacząłem płynąć. Oczywiście – prawie to przeoczyłem – znalazłem coś na dnie oceanu; jedna ze statui, Elegia of Pustki. Podpłynąłem do niej, gdy nagle mój Zora zaczął odtwarzać animację topienia się, której nigdy wcześniej nie widziałem – to nawet nie ma sensu, bo Zora może oddychać pod wodą. Mój bohater utonął, zginął. Znów, statua to była jedyna rzecz, którą widziałem podczas mojej śmierci. Tym razem się nie odrodziłem, przeniosło mnie do menu, tak jakbym zresetował konsolę.

Ekran z “Wciśnij start” znów widniał przed moimi oczami. Wiedziałem, że jedynym powodem, dla którego mnie tu umieścił, by zapewne nowy plik zapisu. Nie myliłem się. Nowy stan zapisu traktował o Benie. Teraz to ma sens, czemu statua pojawiła się, kiedy próbowałem pójść do Piorącej Sadzawki – gra musiała przewidzieć sposób, w który mógłbym uciec z czwartego dnia w Clock Town. Dwa pliki zapisu mówiły o jego losie Tak jak myślałem, Ben był martwy. Utonął. Oczywiście gra nie jest po mojej stronie - faszeruje mnie nowymi zapisami – chce, bym wciąż grał, bym szedł dalej, ale ja już skończyłem z tym cholerstwem. Nie ruszam więcej stanów zapisu.

To już jest zbyt przerażające, nie wierzę w rzeczy paranormalne, ale kończą mi się wyjaśnienia. Dlaczego ktoś mógłby wysłać mi taką wiadomość? Nie rozumiem tego, to jest zbyt przerażające, by o tym myśleć. Filmik jest dla tych, którzy chcą to zobaczyć i przeanalizować (może jest jakaś zaszyfrowana wiadomość w tych bezsensownych dialogach czy coś symbolicznego, przez co wcześniej przeszedłem – jestem zbyt emocjonalnie i mentalnie zmęczony by się z tym pieprzyć).

BEN.wmv (06:23)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz