You know with Halloween just passing, it reminds me of three years ago. I'm a stickler for nostalgia, and I usually all it takes is for some small reminder to get me into one of those moods. Of course, it'd be hard to forget the Halloween of 2008. It was a typical Halloween, everyone was out gathering candy, and I was out for a stroll. I live in a small country town, but it's right down the road from a major city, so it's not all cows and chickens, but not all paved roads either. I had been walking down one such paved road when I stumbled upon it. I think it was eating someone. I was never really sure, because it only took my brain a split second to tell my legs to leave regardless of whether or not the rest of me was coming along.
The road wasn't far from my house, so I knew that if I continued to run I could eventually reach at least relative safety. The creature was huge, so it wasn't like I'd be able to escape just by some small wooden door. However, I had a big katana inside my house and I thought that I'd at least feel better if I could hold onto it while cowering in my room.
I never made it passed the edge of the road. The creature was upon me before I could even cry for help. It knocked me down and I rolled over on my back as I raised my hands to defend myself from it. In response, it bit my right hand, right between my thumb and forefinger.
I had only a passing glance to look at this creature before as I had attempted to flee, but now that it was sitting ontop of me, I got a REAL good look at it. Besides, my hand was still in it's mouth, so I had little choice.
It wasn't as huge as I had originally thought, only a little bigger than a man, but still big for an animal. The creature was wolf-like, that's the only way to describe it. It had the eyes of a wolf and was very furry, but it's face wasn't right. It looked almost human.
6 lis 2011
"Jajco"
To był wypadek samochodowy. Nic szczególnie znaczący, ale jednak śmiertelny. Pozostawiłeś żonę i dwoje dzieci. To była bezbolesna śmierć. Lekarze próbowali wszystkiego, aby Cię zaoszczędzić, ale bezskutecznie. Twoje ciało było tak całkowicie roztrzaskane że lepiej jest jak jest, zaufaj mi.
I wtedy mnie spotkałaś.
I wtedy mnie spotkałaś.
4 lis 2011
Suicidemouse.avi
Czy pamiętacie kreskówki z Myszką Miki z lat 30-tych? Te, które kilka lat temu zostały wydane na DVD? Słyszałem, że jedna z nich nigdy nie została wydana i jest niedostępna nawet dla najbardziej zagorzałych fanów Disneya. Z kilku źródeł wiem, że ów film to tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Po prostu zapętlony fragment, w którym widać Mikiego idącego ulicą wzdłuż sześciu budynków. Całość trwa może dwie-trzy minuty, po czym następuje wyciemnienie ekranu. Nie ma tam też żadnej miłej dla ucha melodii. W zasadzie muzyka w tej kreskówce nie jest nawet muzyką – jest to po prostu bezładne walenie w klawisze pianina przez półtorej minuty, a przez resztę filmu słychać szum. To nie był ten Miki, którego wszyscy później polubiliśmy – nie tańczył, nawet się nie uśmiechał, po prostu sobie szedł przed siebie ze zwyczajnym wyrazem twarzy i spuszczoną głową, sprawiając wrażenie smutnego i przygnębionego. Przez pewien czas każdy myślał, że po wyciemnieniu ekranu film się po prostu skończył. Gdy Leonard Maltin recenzował starsze odcinki, decydując o tym, które z nich mają być umieszczone na kompilacji, stwierdził, że to coś jest zbyt głupie, żeby znalazło się na DVD, chciał jednak mieć cyfrową kopię nagrania ze względu na to, iż było ono stworzone przez Disneya. Gdy zgrał to do postaci cyfrowej i zapisał plik na dysku swojego komputera, zauważył dziwną rzecz...
Cała kreskówka trwała dokładnie 9 minut i 4 sekundy.
Cała kreskówka trwała dokładnie 9 minut i 4 sekundy.
2 lis 2011
More dimensions
The universe has more dimensions than 4. The blue sphere told me that it was 11, but I'm not sure if that's right. These 11 dimensions encapsulate every possible reality that could exist.
Basically, the universe and reality is a giant singularity. It's a single, extra-dimensional point in space. Every timeline, every possibility, every alternative reality is contained in this point, folded in the higher dimensions. There is no such thing as linear time, because the singularity already contains everything that has and ever will happened, in every possible configuration.
Human beings are creatures of limited perception. Linear time is a lie, because we must believe that there is one reality, going from start to finish. On a primitive level, our survival depends on believing this. Your consciousness, basically, is just the singularity subjectively experiencing itself. Psychedelic drugs just loosen this limited perception, causing you to be unable to filter out all but 4 dimensions. There is no such thing as death, because there is no "self." We're all just aspects of the singularity.
Your thoughts and memories aren't contained "in" your brain. Your brain is just a way to access information contained in other parts of the singularity. When you close your eyes and think of an old memory, your consciousness actually "travels" to that part of the singularity to access the information.
Basically, the universe and reality is a giant singularity. It's a single, extra-dimensional point in space. Every timeline, every possibility, every alternative reality is contained in this point, folded in the higher dimensions. There is no such thing as linear time, because the singularity already contains everything that has and ever will happened, in every possible configuration.
Human beings are creatures of limited perception. Linear time is a lie, because we must believe that there is one reality, going from start to finish. On a primitive level, our survival depends on believing this. Your consciousness, basically, is just the singularity subjectively experiencing itself. Psychedelic drugs just loosen this limited perception, causing you to be unable to filter out all but 4 dimensions. There is no such thing as death, because there is no "self." We're all just aspects of the singularity.
Your thoughts and memories aren't contained "in" your brain. Your brain is just a way to access information contained in other parts of the singularity. When you close your eyes and think of an old memory, your consciousness actually "travels" to that part of the singularity to access the information.
Nocna Rasa
Wracałam razem z kumplami z imprezy i wtedy zobaczyliśmy dziwny cień na drodze. To przypomniało mi bardzo starą historię, którą opowiedziałam wtedy i im.
Miałam coś koło dziewięciu lat i były wakacje. Mieszkałam niedaleko mojej kuzynki, która wtedy miała siedem lat. Cały dzień przesiadywałam u niej, bawiłyśmy się, oglądałyśmy telewizje, biegałyśmy po jej ogromnym ogrodzie. Pewnego wieczoru, był to gorący sierpień, siedziałyśmy w salonie i bawiłyśmy się lalkami. Musiało już być bardzo późno, bo na zewnątrz było całkiem ciemno. W domu paliło się światło, a drzwi od tarasu były szeroko otwarte. W pewnym momencie przyszła ciotka i powiedziała, że musimy już kończyć i powinniśmy iść spać, ale my tylko pokiwałyśmy głowami.
- Czujesz? – zapytała nagle kuzynka
- Co?
- Pachnie… Ziemią
Rzeczywiście, teraz też czułam ten zapach. Taka wilgotna ziemia, robaki, zgniłe liście. Coś jak zapach gleby po deszczu.
To było dziwne. Zapach był w całym domu i jakby się nasilał. Niezbyt się tym przejęłyśmy. Ja podniosłam swoją lalką i zapytałam się kuzynki.
- Może teraz po – ale przerwałam. Ona mnie nie słuchała. Miała szeroko otwarte oczy i usta. Wpatrywała się w coś za mną. Odwróciłam się.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze to oni.
W kwadracie oświetlonego lampą tarasu stało to coś. Było wysokie, za wysokie i ciemne. Nie miało twarzy ani ubrania, ale miało kształt człowieka. Było cieniem. Cieniem.
Serce mi waliło a do oczu prawie napływały łzy. Pierwszy raz w życiu tak się bałam. To coś jakby patrzyło się na mnie oczami, którymi nie miało. Po chwili wycofało i zniknęło w ciemności ogrodu. Siedziałyśmy w tym salonie i nie miałyśmy zielonego pojęcia co zrobić.
- Szybko! – krzyknęła nagle kuzynka i wybiegła do ogrodu a ja za nią.
Stałyśmy w mroku, wokół wiał dziwnie zimny wiatr, wirowały zielone liście. Ale byłyśmy samo. To znikło.
Nigdy nie zapomnę jak się czułyśmy. I nadal ten zapach gnicia był tak mocny.
Wróciłyśmy do domu i nikomu nic nie mówiłyśmy. Dopiero, po dziesięciu latach znowu opowiedziałam to kumplom.
Miałam coś koło dziewięciu lat i były wakacje. Mieszkałam niedaleko mojej kuzynki, która wtedy miała siedem lat. Cały dzień przesiadywałam u niej, bawiłyśmy się, oglądałyśmy telewizje, biegałyśmy po jej ogromnym ogrodzie. Pewnego wieczoru, był to gorący sierpień, siedziałyśmy w salonie i bawiłyśmy się lalkami. Musiało już być bardzo późno, bo na zewnątrz było całkiem ciemno. W domu paliło się światło, a drzwi od tarasu były szeroko otwarte. W pewnym momencie przyszła ciotka i powiedziała, że musimy już kończyć i powinniśmy iść spać, ale my tylko pokiwałyśmy głowami.
- Czujesz? – zapytała nagle kuzynka
- Co?
- Pachnie… Ziemią
Rzeczywiście, teraz też czułam ten zapach. Taka wilgotna ziemia, robaki, zgniłe liście. Coś jak zapach gleby po deszczu.
To było dziwne. Zapach był w całym domu i jakby się nasilał. Niezbyt się tym przejęłyśmy. Ja podniosłam swoją lalką i zapytałam się kuzynki.
- Może teraz po – ale przerwałam. Ona mnie nie słuchała. Miała szeroko otwarte oczy i usta. Wpatrywała się w coś za mną. Odwróciłam się.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze to oni.
W kwadracie oświetlonego lampą tarasu stało to coś. Było wysokie, za wysokie i ciemne. Nie miało twarzy ani ubrania, ale miało kształt człowieka. Było cieniem. Cieniem.
Serce mi waliło a do oczu prawie napływały łzy. Pierwszy raz w życiu tak się bałam. To coś jakby patrzyło się na mnie oczami, którymi nie miało. Po chwili wycofało i zniknęło w ciemności ogrodu. Siedziałyśmy w tym salonie i nie miałyśmy zielonego pojęcia co zrobić.
- Szybko! – krzyknęła nagle kuzynka i wybiegła do ogrodu a ja za nią.
Stałyśmy w mroku, wokół wiał dziwnie zimny wiatr, wirowały zielone liście. Ale byłyśmy samo. To znikło.
Nigdy nie zapomnę jak się czułyśmy. I nadal ten zapach gnicia był tak mocny.
Wróciłyśmy do domu i nikomu nic nie mówiłyśmy. Dopiero, po dziesięciu latach znowu opowiedziałam to kumplom.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)