30 lis 2013

Beau część IV

[kontynuacja past "Beau część I", "Beau część II" oraz  "Beau część III"]

Wybaczcie, ale wieki zajęło mi kontynuowanie opowieści. Mam serdecznie wszystkiego dość, ale czuję, że muszę podtrzymywać to, co już zaczęłam. Jedyne, co jestem w stanie teraz robić to odpowiadać na Wasze pytania.

Anon: Ja mam pytanie. Poza Beau jak określiłabyś całe swoje życie w punkcie, w którym teraz się znajdujesz? Jesteś szczęśliwa? Zestresowana? Czy coś Cię szczególnie niepokoi? Jak tam w pracy/ na zajęciach? A rodzina/przyjaciele?

Moje życie na tym etapie jest całkiem zwyczajne. Mam dobrą pracę, skromne mieszkanie i definitywnie skończyłam z byłym. Rodzina i przyjaciele są w porządku i kontakty wydają się być trwałe. Dlatego wydawałoby się, że to wszystko wzięło się znikąd. Staram się być tak przeciętna i zwyczajna jak to tylko możliwe.

Anon: Vox, jakie są wymiary Beau? Opis Twojego snu przywodzi mi na myśl Michaela Jacksona z kościstymi dłońmi, bladą skórą i kiczowatym ubiorem. Czy jest wysoki? Czy jesteś w stanie opisać jego głos? Jak wygląda jego twarz? Ma wystające kości policzkowe? Uczesanie? Czy jego zęby przypominają kły aligatora, rekina czy dinozaura?

Beau jest naprawdę trudny do dokonania szczegółowego rysopisu, ponieważ wszystko, co go dotyczy nie jest do końca ludzkie, a poza tym kiepsko u mnie z rysowaniem. Jego skóra zwyczajnie przypomina albinoską. Zęby zbliżone są anatomicznie do tych występujących u aligatora. Są szpiczaste, mają różne rozmiary, ale o dziwo wszystkie razem idealnie do siebie pasują. Jest bardzo wysoki- można powiedzieć, że prawie sięga do mojego sufitu i ma nienaturalnie wydłużoną szyję. Uśmiech zdecydowanie wykracza poza definicję słowa „szeroki”, poza tym posiada wystające kości policzkowe i niebieskie oczy. Co do uczesania to swoje białe włosy zawsze nosi zaczesane do tyłu.

Anon: Czy Beau wygląda jak ten facet z Nightmare before Christmas? Tak jak Jack?

Nie i od razu odpowiadam, że nie wygląda również jak David Bowie czy Johnny Depp, jak sugerowaliście między sobą w trakcie mojej nieobecności. Nie mam niestety tyle szczęścia. Jest zbudowany z kości i mięsa, ale nie wygląda do końca jak człowiek. Przepraszam, ale jestem naprawdę beznadziejna w opisywaniu go. Po prostu nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Osobiście nie mogę zapomnieć tych dłoni, być może dlatego, że parę razy poczułam ich dotyk.

Anon: Jestem ciekaw- jak brzmi głos Beau? Czy jest to kombinacja wszystkich skradzionych głosów czy może kontrolować każdy z nich i decydować, który sobie w danym momencie wykorzysta?


Po części i to i to. Jego normalny głos, a przynajmniej tak mi się wydaje, brzmi jak mężczyzna choć lekko zniekształcony. Ma się wrażenie jakby głos musiał przejść jakąś specjalną interferencję, tak myślę. Poza tym posługuje się dźwiękiem, który brzmi jakby wziąć 20 różnych głosów i zmusić je do wspólnego unisono jednak z różnorodną głośnością i tonacją- jak mówiący chór umieszczony w jednym gardle.


Anon: Czy kiedykolwiek był towarzyszem dla kogoś innego oprócz Ciebie?

Nic takiego sobie nie przypominam. Kochał Księżyc, jednak nie mogli być całkowicie razem. Tolerował wiele istot. Wg historii, które opowiadał wydawało się, że najbardziej koncentrował się na przywłaszczaniu sobie wszystkiego tego, co pożądał. Nie jestem pewna, czy był moim towarzyszem czy może byłam jego kolejną zdobyczą. Wiem tylko, że lwia część gier zawierały część, w której musiałam płacić piosenkami za nie zjedzenie mnie i dopiero wtedy opowiadał mi o swoich przygodach.
Anon: Czy przypominasz sobie, aby księżyc na niebie wywierał jakikolwiek wpływ na Beau?
Tak. Patrzył na niego, uwielbiał go itp.

Anon: Chcę wierzyć, że jesteś dla niego czymś więcej niż tylko zdobyczą, nawet jeśli wypowiadał się o Tobie jako „jego”. Wygląda na to, że nawiązał silną więź z Tobą albo przynajmniej był na tyle zżyty na ile natura mu pozwalała. Myślę, że można zaryzykować stwierdzeniem, że starał się ochronić Cię przed Fuzzym i bynajmniej nie dlatego, że byłaś „jego”. Fakt, że spędził mnóstwo czasu, żeby opowiadać o sobie i można by wyciągnąć z tego mnóstwo prostych wniosków, ale z pewnością można je zinterpretować w trochę odmienny sposób. Może być mnóstwo powodów, dla których wrócił. Nie uważam też, żebyś była szalona, bo jest ogromna ilość rzeczy na tym świecie, o których nie mamy bladego pojęcia lub nie potrafimy wyjaśnić, a z tego co zdążyłam się zorientować w sytuacji powiedziałabym, że ostatnią rzeczą, którą Beau mógłby zrobić jest wyrządzenie Ci krzywdy.

Anon: Jak dla mnie ona jest kolejną zdobyczą dla niego. Czytając całą tą historię doszedłem do wniosku, że Beau nie wykazuje odpowiedniej dojrzałości, aby widzieć w niej swojego przyjaciela. Brzmi to jak mały dzieciak mówiący w kółko: „to jest moje- chcę to mieć!”

Może odpowiedź jest gdzieś pomiędzy. Czasem wychodziła na wierzch jego dziecinna zaborczość, ale spędził całe lata rozśmieszając mnie. Mógł przecież wziąć cokolwiek chciał i po prostu odejść.

Anon: Racjonalne (nudne) wytłumaczenie: TO WSZYSTKO DZIEJE SIĘ W TWOJEJ GŁOWIE!
Paranormalne: Beau jest duchem albo jakąś inną kreaturą. Opowieści, które ci przedstawiał do tej pory są fikcyjne. Mam na myśli to, że Ciemność ukradła Księżyc, a on tak po prostu go uratował i odstawił powrotem na miejsce? Mówiłaś, że jest potężny. Ten duch/demon prawdopodobnie uwielbia wymyślać historyjki, w których jest bohaterem, żeby połechtać własne ego. Kiedy wymiotował robakami widziałaś jego prawdziwe oblicze. Gdybym był Tobą miałby się na baczności.

Racjonalne: Tomografia jest w środę. Nie przejmuj się; nie zapanowało to jeszcze mną całkowicie.

Paranormalne: Oczywistym jest, że może wszystkie te przygody zmyślać. Jakkolwiek, wyglądał jakby naprawdę cierpiał, kiedy wymiotował. Nie mam pojęcia, czy to była jego prawdziwa forma, kiedy lata mijały, a on nigdy wcześniej nie zrobił czegoś podobnego. Żuki przypominały mi te z historii o Księżycu. Może mój sen dokonał swoistego recyklingu? Tzn. lubiłam mieć go w pobliżu, bo w końcu był moim wymyślonym przyjacielem, ale z czasem, gdy zaczęłam być własnością, przestało mnie to bawić. Nie wiem, czemu moja idiotyczna dziecięca świadomość uznała tak karkołomną znajomość z demonicznym królem jako odpowiedni materiał na wyimaginowanego towarzysza, ale nie jest to czymś istotnym w moim teraźniejszych relacjach z ludźmi.

Vox i Szukacze
Wróciłam. Jak obiecywałam spiszę tu kilka historii, żeby sprawa mogła posunąć się trochę naprzód. Mówiąc szczerze większość dnia przespałam. Po minięciu zagrożenia zwyczajnie straciłam przytomność. Noc była tak cicha, mroźna i padało w moim małym skrawku świata. Bez wątpienia jest to wymarzona pogoda do snu. Osunęłam się w tą błogą noc i przyszły sny- niektóre z nich były wspomnieniami, inne były absurdalne, a dużo dotyczyło Beau. Ogółem rzecz biorąc, kompletnie się zatraciłam.
Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, że to wszystko zawładnęło moim rytmem ostatnich dni, ale zaczyna mi to ciążyć. Głowa mocno daje mi się we znaki. Migrena przychodzi i odchodzi, ale kiedy już mnie dopadnie, nie daje mi normalnie funkcjonować. Dzwoni mi w uszach i ostatecznie polubiłam tą dziwaczną ciszę, która na mnie spływa od czasu do czasu. Dziś tylko raz jej doświadczyłam, ale było to niczym cud.
Wybaczcie; nie chcę wyjść na jakąś marudę czy hipochondryczkę. Chcę tylko, żeby wszyscy wiedzieli, jakie są fakty. Pragnę Wam również podziękować za to, że wspieracie mnie podczas tego całego szaleństwa. Gdybym nie pisała Wam o tym, co się dzieje to chyba bym się poddała i zrobiła sobie krzywdę albo coś w tym stylu. Nie potrafię sobie pomóc, ale mam poczucie, że jest coś więcej w tych historyjkach niż myślałam na początku i jeśli pozwolę im teraz zaginąć między myślami, mogą już nigdy do mnie nie wrócić.
Wiem, że miałam napisać o „Beau i porywaczach małych dzieci”, ale myślę, że należałoby poprzedzić go inną opowieścią.
Oto „Vox i Szukacze”

Muszę być z Wami szczera; przed tym, jak to wszystko się zaczęło nigdy tak naprawdę nie zaglądałam w przeszłość, kiedy byłam z Beau. Był to po prostu kolejny rozdział mojego dzieciństwa, co sprawiło, że z biegiem lat coraz rzadziej przypatrywałam się przeszłości. Ktoś zapytał mnie ostatniej nocy, czy mogłabym uchylić rąbka tajemnicy dotyczącego mojego życia. Nie było nic nadzwyczajnego w moich narodzinach. Ojciec odszedł zanim jeszcze się urodziłam (w tym czasie nie wiedział, że mama jest w ciąży), ale rozwód był cywilny, więc widywałam go w każdy weekend i wakacje. Zarówno matka jak i ojciec są dobrymi ludźmi. Jak to jednak w życiu bywa nie pasowali do siebie, lecz nigdy nie przestali kochać mnie ani brata. Zwyczajna rodzina średniej klasy ze Środkowej Ameryki. Dopiero teraz mam czas, żeby dokładnie spisać i przeanalizować te lata; widzę, jak dorosłam i się zmieniłam. Gry Beau niewątpliwie miały na mnie wpływ niezależnie od tego czy były prawdziwe czy nie. Może zmieniałam się w prawdziwego, myślącego człowieka, co było rzadkością wśród większości dzieci, które były po prostu nieznośnymi, małymi potworkami. Możliwe, że Beau odgrywał rolę nauczyciela. Mimo wszystko, nie przychodzi mi na myśl żadna inna gra, w którą graliśmy, a stosunki między nami zmieniały moje postrzeganie świata.
Beau kochał zabawę w chowanego. Uwielbiał udowadniać, że jest w stanie zawsze mnie wytropić i na każdym kroku pokazywał, że znajdzie mnie wszędzie niezależnie od tego, gdzie się ukryję. Mamę intrygowało to, dlaczego jestem zawsze zdziwiona, że Beau znowu mnie znalazł. Bądź co bądź był tylko wytworem mojej wyobraźni.
Wciąż jednak ubóstwiałam zabawy z nim i radość sprawiało mi jego szczęście. Był moim przyjacielem. Moim niebezpiecznym, kradnącym głosy, potężnym, nieznośnym, morderczym przyjacielem…

Pewnego dnia spytałam Beau czemu tak bardzo lubi akurat tą zabawę. Odpowiedział: ”A ty nie? Twój gatunek od wieków gra w tę grę”
Zapytałam, co ma na myśli. Ludzie nie ukrywają się przed sobą cały czas. Robią to tylko wtedy, gdy są w niebezpieczeństwie albo gdy jest to rodzaj rozrywki. Może też wtedy, gdy nie chcemy zostać znalezieni. Uśmiechnął się i zbliżył na tyle by móc wyszeptać mi coś do ucha. Patrząc wstecz na tą sytuację, pamiętam, że odkryłam wtedy iż jego wargi i usta nigdy się nie poruszały, kiedy mówił. Rozchylał lekko usta, pokazując częściowo zęby i pozwalał, by głos się z niego wydobywał, powodując rozciąganie jego i tak wydłużonej szyi.
„Widzisz, mały Jeep, dlatego właśnie zawsze przegrywasz. Nie rozumiesz, jak w to grać. Twój gatunek jest bardzo dobry w chowaniu się, ale szukanie sprawia o wiele więcej radości. Jest mnóstwo rzeczy, które chcą Cię odnaleźć. Powinniśmy zagrać raz jeszcze. Chowasz się pierwsza.”

Będąc wtedy młoda i wrażliwa, pozostawałam sceptyczna.
„Myślę, że chcesz mieć pretekst, żeby zagrać”- odrzekłam
„Bądź czujna”- poinstruował „Sama zobaczysz, kto znajdzie Cię pierwszy”
Nie byłam pewna, co miał przez to na myśli, ale on już odwrócił się twarzą do kąta i zaczął odliczać. Cień zebrał się wokół niego, skłonił swą bladą głowę, zakrywając twarz swoimi nieludzkimi palcami, żeby udowodnić, że nie podgląda. Zdając sobie sprawę, że był to koniec konwersacji, a jakikolwiek argument spowoduje moją przegraną zaczęłam biec.
W tym konkretnym dniu bawiliśmy się w domu, bo na dworze padało. To znacząco ograniczyło mi liczbę potencjalnych kryjówek. Moja babcia, która miała za zadanie się mną zająć, drzemała w salonie; wiedziałam, że oczywiste opcje jak szafy lub inne meble będą pierwszym miejscem, do którego Beau zajrzy. Zamiast nich postanowiłam, że schowam się w widocznym miejscu. Wybrałam łazienkę dla gości. Częścią sztuczki, żeby ukryć się przed Beau było zdezorientowanie go. Wiedziałam, że będzie kroczył po śladach do samego końca, nieważne dokąd zaprowadzą ani dlaczego. Wykorzystałam jego umiejętność na własną korzyść. Kiedy wchodziłam do łazienki zamknęłam przy okazji drzwi od szafy na wypadek, gdyby usłyszał moje kroki. Pozostawiłam sporą górkę prania na mojej podłodze; na tyle sporą by się w niej schować i uchyliłam drzwi pokoju mojego brata na tyle, by móc swobodnie się przyglądać, co się dzieje. Dezorientacja zmarnuje jego czas i miałam nadzieję, że go sfrustruje, co mogło dać mi szansę na zmianę miejsca kryjówki, jeśli będzie to konieczne.
Łazienka dla gości praktycznie nigdy nie była używana i zawsze zaopatrywaliśmy ją w miękkie ręczniki i malutkie mydełka pachnące wanilią. Wkradłam się do środka i zamknęłam za sobą drzwi, po czym weszłam do wanny, zaciągając zasłony. Jedyne światło pochodziło z małej, wylotowej lampy w kształcie muszelki. Nie jestem do końca pewna, po co ją tam trzymaliśmy. Włączając zimną wodę na maksimum, zamknęłam oczy, starając się aby mój oddech był jak najwolniejszy i najcichszy i w napięciu nasłuchiwałam jak Beau szuka. Wiadomym jest, że Król Łowca Wojownik Cichego Miejsca etc. nie zamierzał popełnić błędu i pozwolić na to, by pięcioletnia dziewczynka go wykiwała, ale odniosłam wrażenie, że drobne komplikacje sprawiają mu tyle samo przyjemności, co wygrana. Nagle tuż nad moją głową przysięgłabym, że słyszę istną serię szybkiego otwierania i zamykania szuflad. Beau dawał mi znak, że zabawa się rozpoczęła. Starałam się usłyszeć coś więcej poza biciem własnego serca; nie minęło zbyt wiele czasu jak usłyszałam tup tup tup w stronę drzwi łazienki. Gałka lekko zabrzęczała. Deski podłogowe wydały charakterystyczny zgrzyt pod naporem ciężaru, który na nich stanął. Widziałam to wszystko oczyma wyobraźni. Teraz to ja byłam zdezorientowana. Beau nigdy nie musiał otwierać drzwi. Jeśli kiedykolwiek przejmował się materią drzwi, to tylko po to, by zwiększyć napięcie podczas gry. Coś wkradło się do łazienki i było dla mnie oczywiste, że cokolwiek to jest, nie jest Beau. Im bardziej nasłuchiwałam tym wyraźniej dało się słyszeć nierówny, obcy oddech. W miarę jak moje przerażenie rosło, zmusiłam się do otwarcia oczu.

Wgapiając się w sufit ponad prysznice, nie odważyłam się nawet drgnąć by mieć lepszy widok na resztę pomieszczenia. Ponadto światło z muszelki przesunęło się i rzuciło cień nawet przy tak bladym świetle, które generowało.

„Vox, skarbie? Mogłabym przysiąc, że widziałam, jak tu wchodzisz.”
Głos należał do mojej babki. Bojąc się kary, o mało co nie odpowiedziałam, lecz w głowie zabrzmiały mi słowa wypowiedziane przez Beau.

„Kochanie?”
Stopy przemieszczające się po kafelkach wydawały charakterystyczny odgłos szurania typowy dla mojej babci. Rozmiar cienia również pasował. Nadal jednak pozostawała możliwość, że jakaś okropna istota stara się grać na moich nerwach żebym wyszła z ukrycia.
Z drugiej strony mogła to być kolejna sztuczka Beau, żeby się popisać. Nie chciałam dać mu satysfakcji za zrobienie ze mnie idiotki.

„Oh, rozumiem! Bawisz się ze swoim małym przyjacielem? Bob? Wychodź, wychodź, gdziekolwiek jesteś! Bob tu jest i chce Cię zobaczyć!”
Cóż, to oczywiście wykluczało Beau. Jego próżność nigdy nie pozwoliłaby mu na przekręcania własnego imienia. Jego zdaniem każda osoba na tym świecie powinna je znać. Tymczasem w kuchni mój wytężony słuch wyłapał zamykanie sekretarzyka. Jeśli Beau dalej na mnie polował, oznaczało to, że w łazience byłam tylko ja i istota z głosem mojej babci. Nagle poczułam się jak Czerwony Kapturek. Od zawsze nienawidziłam tej bajki.

Istota przystanęła prawdopodobnie również słysząc odgłos z gabinetu. Przybliżyła się do wanny i usłyszałam coś bardzo dziwnego. Brzmiało jak bardzo, bardzo niski ton głosu, nie tak głośny by było to dudnienie, ale również nie tak cichy by uznać to za sztuczki mojego umysłu. Z niewiadomej przyczyny ścisnął mi się żołądek, a serce biło jak szalone i miałam wrażenie jakby zaraz miało wyrwać się z klatki piersiowej. Wiem, że to lekko trąci myszką, ale stanęła mi przed oczami kreskówka królika Bugsa, tę z Czerwonym Kapturkiem i przebranym wilkiem.

„Vox, to nie jest śmieszne. Liczę do trzech i jeśli nie wyjdziesz z kryjówki do tego czasu, będę musiała poważnie porozmawiać z Twoją matką, kiedy wróci do domu.”
Nie chciałam, żeby to coś kręciło się wokół mamy.

„Raz…”
Wstrzymałam oddech i patrzyłam jak światło muszelki dogasa.

„Dwa…”
Suspens i odgłos wydawany przez kreaturę powoli doprowadzały mnie do szaleństwa. Po policzkach popłynęło mi kilka łez (nie wstydzę się tego). Byłam tylko małą dziewczynką. Przyzwyczaiłam się do śpiewania potworowi piosenek; nie przywykłam jednak do tego, by wcielał się w rolę babci czy groził mamie. Chciałam krzyczeć albo wyskoczyć stamtąd i uciec, lecz nie było żadnej drogi ucieczki.

„Trzy.”
Zasłona prysznicowa nade mną zaczęła się powoli uchylać. Twarz zyskała wyrazu przez kwiecisty wzór. Nie posiadała żadnych cech wyjątkowych. Mogła to być babcia, ale w tym momencie mogłam ją pomylić nawet z moim tatą. Niski dźwięk nie był głośniejszy nawet wtedy, gdy to stało nad wanną. Kontynuowało wpatrywanie się prosto przed siebie i kiedy twarz się nie poruszała głos odbił się echem w pomieszczeniu.

„No i gdzie jest ta niegrzeczna dziewczynka?”
Nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Pociągnęłam głośno nosem; postać zastygła w bezruchu i byłam już pewna, że to mój koniec. Nie miałam wprawdzie zielonego pojęcia, co teraz ze mną będzie, ale spodziewałam się przykrej niespodzianki. Nasłuchałam się tyle opowieści Beau, żeby wiedzieć, że istoty, które on zna zazwyczaj nie grają w gry i nie śpiewają. Jakkolwiek warkot ustał. Twarz wychyliła się nagle zza kurtyny i postać zastygła na dosłownie sekundę przed tym jak rozległo się coś, co przypominało szuranie stopami w bardzo szybkim tempie po nawierzchni tam, skąd istota przybyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz