24 paź 2011

Złodzieje kołpaków

Jestem pracownikiem znanego i zaufanego serwisu samochodowego na przedmieściach niezbyt przebojowego miasta. Codziennie odwiedzają mnie setki osób , które mają problem ze swoim samochodem, oczekując ode mnie życzliwej dłoni. Oczywiście, jako jego założyciel oraz obecny właściciel staram się dbać o klientów i śledzę aktywnie nowinki i wydarzenia związane z moją okolicą lub motoryzacją. Poza tym, następny serwis jest 20 kilometrów dalej, więc zależy mi na dobrej opinii osób, żeby nie uciekały do konkurencji.
Od pewnego czasu klienci często przyjeżdżają do mnie w sprawie kupna nowych kołpaków lub ich naprawy. Naturalną czynnością jest kupno najtańszych kołpaków (muszą być najtańsze - wtedy zapewniam sobie obrót i ponowne wizyty klientów) ze znanego serwisu aukcyjnego- Allegro to masa ofert. Od miesiąca sprzedawca o nicku r1d3RZ wystawia nowiutkie kołpaki za niezwykle przyzwoitą cenę.
Nie zastanawiam się- od razu biorę cały komplet. Czując, że upolowałem okazję, zacząłem konwersację z owym użytkownikiem. Był rzetelny i tak jak mnie, zależało mu na dobrym kontakcie. Dwa dni później dotarł do mnie cały zestaw. Kolejne zamontowane kołpaki, kolejny zdobyty klient, kolejne pieniądze.
Rozmawiając z nimi zaczynam podejrzewać, że w okolicy po prostu grasuje banda złodziei, którzy pod osłoną nocy kradną kołpaki. W sumie przez nich (albo dzięki nim) zysk płynął w ten sposób stałą strużką.
Po kilkunastu takich wizytach użytkownik r1d3RZ kończy swoją działalność.
Również z nim inni sprzedawcy wycofują swoje oferty, znakiem czego jedyne źródło kupna kołpaków wygasa, a wraz z nim cześć dochodów. Niezadowoleni właściciele aut odwracają się ode mnie. Po jakimś czasie dowiaduję się, że klienci, którzy zamówili u niego kołpaki, giną tydzień później z niewyjaśnionych przyczyn. Najczęściej poprzez brutalny wypadek samochodowy lub uduszenie we śnie, jeśli nieszczęśnikowi udało się przeżyć wypadek. Powoli tracę klientów.
Kołpaki nadal giną, a ja nie mam skąd ich wziąć. Nawet ci, którzy jeżdżą bez kompletnego zestawu kołpaków, giną po tygodniu. Najgorsze jest to, że nawet miejscowa policja nie zna szczegółów tej działalności przestępczej.
Tak więc wśród ludzi utarło się przekonanie, że temu, kto giną kołpaki, jest zaznaczony na liście i nie pozostaje mu nic innego, jak czekać na nieuchronną śmierć. Ze smutkiem wracam autem do domu, licząc straty spowodowane brakiem klientów. Śmierć właścicieli aut, brak możliwości pomocy żyjącym jeszcze osobom, niedbałość o sprawy salonu - to wszystko przekładało się na mój zły humor.
Przy bramie wita mnie mój szczerze znienawidzony sąsiad. Starając się nie robić kolejnych kłopotów, próbuję nawiązać z nim miłą rozmowę.
 - Dzień dobry, co u pana słychać? - zaczynam ze sztucznym uśmiechem.
 - Wszystko dobrze, wszystko dobrze - odpowiada sąsiad. - Tak jechałem za panem od pewnego momentu i zauważyłem jedną rzecz.
 - Niech pan się nie krępuje - zmieniając ton głosu, zachęcam sąsiada do dalszego mówienia.
 - Brakuje panu dwóch kołpaków, a wie pan, jak ciężko teraz je kupić - mówi niewzruszony sąsiad.
 Jestem naznaczony. 7 dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz